Nie należy podwiązywać twarzy. Sztuka zachowania zębów
Zapewne zwrot „amerykańskie” w nazwie miał robić wrażenie na użytkownikach. Bo Krople Amerykańskie na ból zębów wcale nie były amerykańskie, tylko… lubelskie. Zapewniły jednak producentowi iście amerykański sukces w biznesie. Przypominamy niecodzienną historię pana Hippolita, który ratował uzębienie XIX-wiecznych klientów od Lublina po Petersburg albo dalej.
„Kilkanaście kropli, nalane na kawałek waty, należy wciągnąć w otwór nosa po stronie bolącego zęba tak, aby przynajmniej kilka kropli w nos wpadło. Pozostałą na wacie resztą płynu naciera się policzek i skroń cierpiącą. Można ją też przykładać do bolącego zęba. Środek ten usuwa natychmiastowe, gwałtowne bóle zębów” – czytamy w niewielkiej broszurce „Sztuka zachowania zębów w zdrowiu do późnego wieku. O środkach higienicznych do zachowania dziąseł i zębów znanych pod nazwą Kropli Amerykańskich i Eliksiru od bólu zębów Hippolita Majewskiego”.
W 1873 r. wydało ją Warszawskie Laboratorium Chemiczne mające główny skład przy ul. Złotej w Warszawie.
Higiena i dieta
Zaledwie kilkunastostronicowy druk jest opisem produktów oferowanych przez laboratorium, wzbogaconym o wyjaśniania, dlaczego higiena jamy ustnej jest niezwykle ważna i jak zbudowane są zęby. Zawiera też instrukcję stosowania zawartości flakonów i metalowych pudełek sygnowanych przez firmę Majewskiego. Było to o tyle istotne, że Krople Amerykańskie sprzedawano w opakowaniu zawierającym trzy ponumerowane flaszeczki, a każdego ze specyfików należało używać inaczej.
Jest tam też cennik w obowiązującej wówczas walucie – rublach i kopiejkach.
„Przy wyjątkowo silnym i uporczywym bólu zęba radzę przed udaniem się na spoczynek wymoczyć nogi w czystej i gorącej wodzie przez 15 minut, a kobiety w wiadomych okolicznościach mogą zastąpić to podobnym moczeniem rąk. Dobrze jest przykładać kompresy z zimnej wody na policzek po stronie niebolącego zęba” – pisze anonimowy autor broszurki, przewidując, że specyfiki nie zawsze będą pomocne.
Podkreśla, że najważniejszą sprawą jest dbanie o czystość zębów. Zaleca ranne i przede wszystkim wieczorne wypłukanie jamy ustnej, by usunąć resztki pokarmów „rozkładające się szybko pod pływem śliny i soku kwaśnego gruczołów policzkowych”. Instruuje czytelników, by czyszcząc zęby szczoteczką, nie tylko przesuwali ją poziomo, lecz także pionowo „od dziąseł, przez całą długość zębów aż do dolnego dziąsła, przez to szczecinki zabierają osad spomiędzy zębów”.
Dziś wrażenie może zrobić uwaga, jaką zamieszczono w XIX-wiecznym wydawnictwie, dotycząca diety: rodzice winni dostarczać dzieciom stosownych pokarmów mącznych, zawierających sole wapienne. Zęby przeto będą zdrowe, mocne i białe.
Pan Hippolit z Olejnej
Różowo oprawione wydawnictwo nigdy by nie powstało, gdyby nie dość nieprawdopodobny splot okoliczności.
Sto siedemdziesiąt osiem lat temu ul. Olejna w Lublinie wyglądała inaczej niż dziś. Kamienica pod „10” miała wówczas inny numer, aneks od strony dzisiejszej ul. Lubartowskiej oraz niezbyt dobry wygląd. Opisywano ją jako dość lichy dom. Ale tylko na taki było stać panią Teklę Majewską, wdowę z dziećmi. Najstarszy był 19-letni wówczas Hippolit. Gdy po jakimś czasie sam założył rodzinę, wraz z żoną zamieszkał w domu matki. By zarobić na utrzymanie, w suterenie prowadził Skład Win i Towarów Kolonialnych. Jak wynika z relacji potomnych, rodzina żyła w ciężkich warunkach, bo przedsiębiorca, oprócz żony i czwórki dzieci, miał na utrzymaniu matkę oraz chorowitą siostrę. Sytuacja zmieniła się około 1868 r., czyli blisko pięć lat przed publikacją reklamowej broszury.
Zachowały się pamiętniki Karola, najmłodszego syna Hippolita, który przytoczył opowieść, jak pewnego dnia do sklepu przy ul. Olejnej przyszedł Żyd Szapiro, którego Majewscy nie znali, i za dziesięć rubli zaoferował im przepis na środek od bólu zębów. Krople, które miały być cudownym specyfikiem, okazały się proste w produkcji i pan Hippolit się tym zajął.
Bóle zębów były wówczas powszechnym problemem, handel cudownymi kroplami okazał się złotym biznesem. Po kilku latach rodzinę Majewskich było stać na przeprowadzkę do centrum Warszawy, a z manufaktury przy ul. Olejnej powstało prężne rodzinne przedsięwzięcie – Warszawskie Laboratorium Chemiczne.
Szczoteczka na palec
Jak mógł się dowiedzieć XIX-wieczny czytelnik, wszelkie proszki oferowane mu w ramach higieny jamy ustnej miały „ułatwiać rozpuszczenie osadu, który osiada na zębach. Zastępując mocne wycieranie oraz zabezpieczając przed fermentacją resztek pokarmowych”.
„Kreda, węgiel i zasadnicze części proszku zobojętniają soki kwaśne i ułatwiają starcie osadu; środki antyseptyczne do nich dodane, jak np.: kwas salicylowy, china, tymol i inne, nie dopuszczają do fermentacji i gnicia, ochraniają więc emalię zębów od złych wpływów” – czytamy w reklamie produktów warszawskiego laboratorium.
Dzięki temu możemy się zorientować, jaki był skład specyfiku, który Majewscy sprzedawali w okrągłych, metalowych pudełkach. Czy to była nowość na rynku, którą proponował pan Hippolit, czy powszechna oferta – nie wiadomo, ale klienci, oprócz proszku, dostawali w opakowaniu szczoteczkę do mycia zębów. Używało się jej po założeniu na palec niczym naparstek.
Jaka była receptura Amerykańskich Kropli i Elixiru, nie wiadomo, zwłaszcza że pan Hippolit miał ulepszać zakupiony za dziesięć rubli przepis.
„Łatwość użycia i natychmiastowy skutek uczyniły Krople Amerykańskie i Elixir powszechnie znanymi na wystawach w Petersburgu, Moskwie, Warszawie, Krakowie, Lwowie, Wiedniu, Paryżu czy na Węgrzech. Wiele medali i nagród honorowych od wysoko postawionych osób i stowarzyszeń naukowych jest wymownym dowodem ich skuteczności” – informowały ogłoszenia zamieszczane w codziennej prasie.
Hippolit Majewski zadbał, by w październiku 1874 r. jego krople zostały „dozwolone przez Departament Medyczny”, oficjalnie weszły do aptek i składów aptecznych wszystkich gubernialnych i powiatowych miast. Były też prezentowane na wystawach organizowanych przez towarzystwa lekarskie.
Wiadomo, że w młodości pan Hippolit uczył się w szkole handlowej, ale musiał mieć niezwykłe wyczucie marketingowe. W miastach, w których były organizowane wystawy, cierpiąca publiczność miała bezpłatnie aplikowane krople i eliksir.
Erazm i Stach
Nie wiadomo, czy wiedzielibyśmy coś więcej ponad tekst ulotki i prasowe ogłoszenia, gdyby nie najstarsi synowie pomysłowego przedsiębiorcy. Urodzeni w Lublinie Erazm i Stanisław, świetnie wykształceni na zagranicznych uczelniach, pomagali ojcu w prowadzeniu Warszawskiego Laboratorium Chemicznego, które z czasem stało się spółką akcyjną.
Młodzi poświęcili się jednak w końcu swoim sprawom, i to ich działalnością do dziś zajmują się naukowcy i badacze.
Erazm interesował się biologią, geologią i etnografią. Napisał kilka książek naukowych, by zająć się archeologią pradziejową. Jest twórcą tej dziedziny nauki w Polsce, a w Muzeum Archeologicznym w Warszawie są jego zbiory.
Młodszy Stanisław stworzył w Pruszkowie istniejącą do dziś fabrykę ołówków. W okresie międzywojennym przedsiębiorstwo produkowało artykuły biurowe, konkurując na zagranicznych rynkach. Podczas wystawy światowej w Paryżu w 1937 r. techniczne ołówki grafitowe POLONIA 340 zostały uznane za najlepsze na świecie i otrzymały złoty medal.
Budynki warszawskiego laboratorium, które z czasem produkowało mydła, kremy, wody toaletowe i higieniczne, nie przetrwały II wojny światowej. Ale na aukcjach internetowych nadal krążą przedwojenne opakowania proszku do mycia zębów. Możliwe, że jeszcze gdzieś w piwnicach lub na strychach leżą flaszeczki po Kroplach Amerykańskich i Eliksirze od bólu zębów Hippolita Majewskiego z ul. Olejnej 10.
Janka Kowalska
Korzystałam z: Maria Krajewska, „Projekt Erazma Majewskiego dotyczący przekazania swojego Muzeum Archeologicznego do Lublina w świetle zachowanych archiwaliów”, „Założyciele Fabryki Ołówków” na www.pruszków.pl.