W białym kitlu psują wizerunek zawodu
Medycyna jest jak sztuka, w której każdy akt diagnostyki i terapii ma wpływ na życie pacjenta. My, lekarze, chcielibyśmy być, a czasami jesteśmy artystami tego rzemiosła. Niestety ostatnio coraz częściej widać, że niektórzy z nas – artyści kiczu i mistrzowie prostactwa – zapomnieli o podstawowych zasadach etyki. Czy zastanawiacie się, Państwo, dlaczego coraz większa liczba pacjentów czuje niechęć do lekarzy?
Wielu pacjentów doświadcza złego traktowania ze strony lekarzy. Codziennie słyszę od pacjentów skargi na złe traktowanie przez lekarzy, do których trafili. Często, gdy mi to opowiadają, towarzyszą im silne emocje, zbyt często widzę ludzkie łzy.
Postępowanie niektórych koleżanek i kolegów przypomina trochę usuwanie odłamków z ciała rannego za pomocą grubej, zardzewiałej igły i bez żadnego znieczulenia. Liczba przykładów takich zachowań zdaje się niepokojąco rosnąć. Przytoczę tylko dwa z jednego dnia mojej pracy. Oto co usłyszały pacjentki:
Maria, lat 32, przyszła do mnie w stanie dużego stresu. Opowiedziała mi o swoim ostatnim doświadczeniu u ginekologa. Płakała. Lekarz zamiast empatii i wsparcia użył podniesionego głosu, informując ją, że nie uda jej się zajść w ciążę z powodu otyłości i zespołu policystycznych jajników (PCOS). A jeśli cudem zajdzie w ciążę, to z pewnością poroni.
Sylwia, lat 27, zgłosiła się do mnie, bo chciała leczyć otyłość. Wcześniej usłyszała od lekarki, że jest doskonałym siedliskiem dla komórek raka, bo ma wysokie cukry i jest otyła. Pacjentka ma nieprawidłową tolerancję glukozy. Niestety traumę kontaktu z naszą koleżanką przypłaciła wysoką ceną, ciągle przeżywa i myśli o tym, co usłyszała z ust lekarki. Opowiadając o tym, płakała. Ciekawe, ilu pacjentów usłyszało podobne słowa od tej osoby w białym kitlu. Warto się zastanowić, jak wiele złego dla pacjentów i dla nas, lekarzy, robi koleżanka, która chyba nie powinna wykonywać tego zawodu.
To tylko dwa z kilku przypadków, które usłyszałem od swoich pacjentek w ciągu zaledwie tygodnia pracy. Te osoby czują się upokorzone, a traumatyczne doświadczenia na pewno zostawiły trwałe ślady w ich sercach i psychice.
Dla wielu pacjentów wizyta u lekarza jest jak wędrówka po labiryncie niepewności. Doświadczenia w gabinecie lekarskim prowadzą do chronicznego lęku przed lekarzami, opóźniania wizyt, a nawet do zaprzestania dbania o własne zdrowie. Wystraszeni pacjenci często rezygnują z zaplanowanego leczenia lub zgłaszają się na nie, kiedy jest już zbyt późno. Trzecią historię z ostatniego tygodnia pominę, bo swój finał niebawem znajdzie w sądzie.
Dlaczego w dziedzinie medycyny, w której powinno chodzić o przywracanie zdrowia i o wsparcie naszych chorych, niektórzy lekarze wybierają drogę ich upokarzania? Niektóre postawy koleżanek i kolegów, którzy zboczyli ze ścieżki Hipokratesa, można tłumaczyć przemęczeniem. Inne – złym wychowaniem, przemocą w rodzinnym domu. Nie daje to jednak prawa do okazywania drugiemu człowiekowi braku szacunku.
Jako społeczność, a szczególnie jako samorząd nie możemy ignorować faktu, że niektórzy z nas pozostawiają w pacjentach więcej ran, niż mieli oni przed traumatycznym spotkaniem z nimi. Spotkaniem z prostaczką czy z prostakiem w białym kitlu, którzy swoim zachowaniem zniszczyli psychikę pacjenta, a przy okazji zhańbili dobre imię naszego zawodu, powinno znaleźć swój finał w sądzie.
Większość z nas wie, że wizyta u lekarza to moment, w którym pacjent oczekuje zrozumienia i wsparcia niezależnie od diagnozy. Niestety, są wśród nas i tacy, którzy nie tylko nie dostarczają tych podstawowych elementów, lecz także prymitywnie obrażają pacjentów, przy okazji dając popis swojej arogancji, opryskliwości i lekceważenia. Łamiącym wszelkie zasady etyki zawodu lekarza odpowiednie organy Izby Lekarskiej powinny dać wystarczająco długi czas na zastanowienie się, czy rzeczywiście wybrali słuszny zawód.
Szanujmy prawo i wartości medycyny, które zobowiązują nas do etycznego postępowania i dbania o dobro pacjentów. Jeżeli jesteśmy świadkami nagannych praktyk osób kalających nasz zawód lub o tym słyszymy, podejmijmy skuteczne działania, które pomogą nie tylko naszym pacjentom, lecz także wzmocnią szacunek dla naszego zawodu. Czas działać, edukować, a jeśli to nie pomoże, należy eliminować z zawodu tych, którzy minęli się z powołaniem.
Przyszłość medycyny musi być bardziej ludzka i empatyczna. Nasi koledzy muszą zrozumieć, że ich słowa i zachowanie mają ogromne znaczenie dla pacjentów. Jako lekarze musimy zrozumieć, że nasza praca ma wpływ na życie innych ludzi. Na równi z wiedzą i umiejętnościami ważne są także empatia i umiejętność komunikacji. Czy jesteśmy gotowi na zmiany?
A, Państwo, jakie macie metody walki z prostactwem w naszym zawodzie?
Dr n. med. Marek Derkacz, MBA
marekderkacz@interia.pl