Trzy spotkania z Natalką

Opublikowano: 5 lutego, 2018Wydanie: Medicus (2018) 01-02/20184,1 min. czytania

I nagroda w kategorii proza w II Ogólnopolskim Konkursie Poetycko- Literackim „Lekarze dzieciom”

Spotkanie Pierwsze:

„Była sobie raz Natalka mała,

co księżniczką wciąż być chciała” – wiesz ciociu, dzisiaj wymyśliłam taki wierszyk i on jest o mnie… Cały dzień w przedszkolu powtarzałam go sobie… Ale tak naprawdę to chyba nie mogę być żadną i nawet nie wiem, kiedy jestem najbardziej podobna do księżniczek – pomożesz mi wybrać?

I zanim ciocia zdążyła na dobre przytaknąć czy zaprzeczyć (inna sprawa, że i tak na pewno przytaknęłaby, ponieważ swojej energicznej, z główką pełną niezwykłych pomysłów, sześcioletniej „przyszywanej” siostrzenicy nie potrafiła odmówić prawie niczego) już drobna, ciemnowłosa figurka prezentowała jej się owinięta w jedwabny szal swojej Mamy. A potem był jeszcze między innymi strój karnawałowy, w jakim Natalka dumnie wystąpiła na niedawnym karnawałowym balu przebierańców (chociaż bardziej przypominała w nim elfa niż księżniczkę – „no, ale może właśnie tak wyglądają elfie księżniczki”?), a nawet muślinowa firanka, która udawała strój córki jakiegoś arabskiego szejka albo indyjskiego maharadży („to też królowie, prawda ciociu”?).

Mimo tej prawdziwej rewii mody, w końcu ciocia stwierdziła z uśmiechem: „Nataleczko kochana, bardzo mi się to wszystko podoba, ale tak sobie myślę, że do tego czego chcesz, niepotrzebne te wszystkie stroje i przebrania – wystarczy, jeżeli będziesz miała dobre serduszko, a każdy kto jest mądry, dostrzeże w tobie księżniczkę, a nawet królewnę”. Natalka wreszcie naprawdę rozpromieniła się i zaczęła chować wszystkie uprzednio wyciągnięte przebrania i tym podobne na ich wcześniejsze miejsce: „Wiesz ciociu, ty możesz mieć rację”.

 

Spotkanie Drugie:

– Ciociu, po co jeszcze w dzisiejszych czasach daje się w prezencie zwykłe lalki czy misie, skoro wszystkie dzieci, które znam, wolą komputer albo chociaż drona?

– Wiesz kochanie, opowiem ci w takim razie bajkę, a może nie bajkę… Wcale nie tak dawno temu, gdy jeszcze nie było dronów, ale można było kupić dziecku na przykład piękną Barbie w specjalnym sklepie, była sobie pewna mama. Jej córeczka zachorowała i mama chciała ją jakoś pocieszyć. Wiedziała, że
córeczka na pewno ucieszyłaby się z lalki, ale w sklepie okazało się, że pieniędzy wystarczy tylko na taką najzwyklejszą, szmacianą – ze szklanymi paciorkami, które udawały oczka i nierówno namalowanymi ustami na wypchanej trocinami buźce, którą pogardzały inne ładniejsze i droższe zabawki. Ta lalka nie wierzyła, że ktoś mógłby ją polubić, a tym bardziej pokochać, ale mała chora, dziewczynka od razu uznała, że jest ona najpiękniejsza na świecie, ponieważ był to prezent od jej ukochanej mamy. I zaprzyjaźniły się już na zawsze, a gdy mała dziewczynka wyzdrowiała, a potem dorosła i miała swoją córeczkę – bawiła się nią także i ona…

– To ja też chciałabym taką lalkę ciociu, nawet jeżeli nie dostanę przez to nowej, obiecanej komórki…

(ale oczywiście wkrótce Natalka mogła się cieszyć zarówno podobną lalką, jak i nowym telefonem komórkowym, ponieważ inaczej jej ciocia „nie byłaby sobą” – niezależnie od tego, iż sama nie wiedziała, czy to dobrze czy źle… no cóż, ciocie też nie zawsze potrafią być tego pewne…).

 

Spotkanie Trzecie:

– Wczoraj w parku spotkałam dziewczynkę, którą jej babcia wiozła na wózku, chociaż wyglądała na starszą ode mnie – ciociu, dlaczego ona nie może chodzić i biegać tak jak ja, dlaczego niektórzy są tacy jakby inni? (Natalka zwierzyła się z westchnieniem z kolejnego zmartwienia…).

– A pamiętasz Natalciu, jak byłyśmy latem na łące, albo w lesie?

– Tak, pamiętam…

– I co tam widziałaś?

– No różne kwiatki, zwierzątka – mnie najbardziej podobały się rude wiewiórki i niebieskie niezapominajki, które mają takie jakby oczka, ale moja koleżanka z przedszkola mówi, że ładniejsze są nasturcje w ogródku jej mamy i małpki w zoo…

– Wiesz, z ludźmi jest podobnie – każdy z nas jest inny, każdy na swój sposób jest wyjątkowy… I może na przykład gdzieś na innej planecie wszyscy, którzy tam żyją, poruszają się na wózkach?

– Ale i tak, gdy dorosnę, postaram się wynaleźć takie lekarstwo, aby ta dziewczynka mogła chodzić! – stwierdziła stanowczo Natalka (i tym razem to cioci wyraźnie poprawił się humor… – bo czasem nawet dorośli lubią, gdy dzieci stają się „duże i dorośleją”… i to dorośleją bardziej niż niektórzy „prawdziwi dorośli”).

Marzena Nogieć