Gumowe nogi pacjenta
Lekarze lekarzom ku przestrodze
Wybitny lekarz i filozof śp. prof. Andrzej Szczeklik mawiał, że lekarz powinien chcieć i umieć słuchać chorego. A medycyna to sztuka rozmowy.
Do mojej poradni zgłosił się 52-letni pacjent, który przed trzema laty doznał mnogich urazów różnych części ciała na skutek upadku z wysokości kilku metrów. Najbardziej kłopotliwe przy zbieraniu wywiadu były trudności w sprecyzowaniu przez pacjenta rodzaju dolegliwości, które mogły być przyczyną jego wizyty. A to, że nogi robią się mu czasem „jak z gumy”, plączą się przy chodzeniu, a to czuje się niekiedy dziwnie – nie może chwilowo rozpoznać otoczenia, jakby tracił wówczas świadomość.
Pierwszą moją myślą było, że nieborak źle sobie wybrał moją specjalność i że neurochirurg nie ma tutaj nic do zaproponowania. Moje pierwsze przekonanie mogło być pogłębione przez fakt, że większość lekarzy, do których się zgłaszał w Polsce i Norwegii, gdzie pracował, wysyłała go do psychologa czy psychiatry.
Dokładniejsze dopytywanie o dolegliwości ujawniło jednak kilka interesujących szczegółów. Otóż te „gumowe” – słabnące nogi robiły mu się zwykle
po napadzie silnych opasujących bólów na poziomie klatki piersiowej. Ten objaw już wzbudził moją czujność neurochirurgiczną. Dalej okazało się, że opisane dziwne zaburzenia świadomości były poprzedzane wyciekiem jakiejś wodnistej cieczy z nosa. Zacząłem więc kierować pacjenta na szybkie badania diagnostyczne. Potwierdziły one moje powzięte ad hoc przypuszczenia. Otóż badanie metodą rezonansu magnetycznego wykazało dyskopatię odcinka piersiowego kręgosłupa (Th9-Th10) ze zgrubieniem więzadeł i zmianami wytwórczymi kości tej okolicy powodujące znaczne zwężenie kanału kręgowego z widocznym już uciskiem rdzenia kręgowego. Postępujący charakter tej ciasnoty stwarzał zagrożenie, że „gumowe” nogi pacjenta mogły się w przyszłości stać zupełnie bezwładne, czemu towarzyszą z reguły zaburzenia funkcji zwieraczy pęcherza moczowego. Badanie laboratoryjne owej kapiącej z nosa cieczy wykazały obecność glukozy, co świadczyło niezbicie, że jest to płyn mózgowo-rdzeniowy.
Reasumując wyniki badań należało przyjąć, że oprócz urazu kręgosłupa w okolicy piersiowej pacjent przebył również
złamanie podstawy czaszki w zakresie przedniego dołu z przerwaniem opony twardej i wytworzeniem się płynotoku nosowego. A to z kolei groziło wtargnięciem infekcji z nosa do wnętrza czaszki i zapaleniem opon mózgowych i mózgu. Oczywistą konsekwencją ustalonych rozpoznań było skierowanie pacjenta do szybkiego leczenia operacyjnego.
O tym przypadku przypominam ku przestrodze, że brak cierpliwości w zbieraniu wywiadu, lekceważenie nieistotnych z pozoru skarg może spowodować zagrożenie wystąpienia groźnych następstw w rozwoju nierozpoznanej choroby.
Edward Zderkiewicz
Od Redaktora Naczelnego: Otwieramy w „MEDICUSIE” stałą kolumnę „Lekarze lekarzom ku przestrodze”. Będziemy wdzięczni wszystkim naszym Czytelnikom za e-maile, telefony, nadsyłanie równie zwięzłych doniesień o przypadkach, które da się naprawić z korzyścią dla pacjenta, które wymykają się, niestety, coraz częściej codziennej lekarskiej rutynie, a do której zobowiązuje lekarzy schorowany system opieki zdrowotnej.