Moje wiersze to transmisja moich uczuć

Opublikowano: 5 lutego, 2018Wydanie: Medicus (2018) 01-02/20185,1 min. czytania

z Małgorzatą Stokowską-Wojdą, lekarką rodzinną, pasjonatką ultrasonografii i poezji, rozmawia Anna Augustowska

  • Co było pierwsze – wiersze czy medycyna?

– Wiersze! Pisałam je od zawsze. I zawsze do szuflady. Poza szkolnym eksperymentem z pisaniem satyrycznych wierszyków nigdy moich wierszy, poza może dwoma – trzema najbliższymi osobami, nikomu nie pokazywałam.

Trochę trwało zanim zdecydowałam się je ujawnić i wydać tomik. Debiut po 50. roku życia… to dosyć późno.

 

  • Może w tym jego siła?

– Być może, nie mnie to osądzać. Na pewno upublicznienie własnej twórczości wymaga dojrzałości. Poezja jest ekshibicjonizmem emocjonalnym. Trzeba mieć odwagę, aby się tym dzielić z innymi. Ja potrzebowałam wielu lat, pewnie musiałam do tego dorosnąć, nabrać do siebie dystansu.

 

  • Pytałam, co było pierwsze, poezja czy medycyna bo już nawet tytuł tomiku sugeruje, że jest w nim dużo medycyny: „Ultrasonografia wiersza”, chyba się nie mylę?

– To prawda. Niektóre osoby dziwiły się, jak można o duszności, obrzęku płuc czy afazji pisać wiersze… Można. Poezja to w końcu opisywanie świata. Mnie otacza świat ludzi chorych, ich dramaty, cierpienie i to wszystko, co niesie ze sobą chorowanie i moja rola – lekarza, kogoś kto ma nieść ulgę, pomagać, być z pacjentem. Z ludzkim cierpieniem musimy się pogodzić, ale mimo wielu lat pracy nie można się do niego przyzwyczaić. Na cierpienie nie można się emocjonalnie uodpornić. Kiedyś usłyszałam, że wiersz o duszności może świadczyć o depresyjnych skłonnościach autorki. Z racji wykonywanej profesji, duszność i afazja są taką samą częścią mojego świata jak pejzaż, który mnie zachwyca, miłość, radość czy strach.

Moje wiersze to rodzaj transmisji tego, co przeżywam i co czuję, gdyby było inaczej, czytelnik natychmiast odczułby fałsz.

 

  • Skąd więc medycyna w Pani życiu? Bo nawet w tych bardzo osobistych wierszach jej nie brakuje: „bolisz mnie jak odcięta stopa”; „rozorany, krwawiący palec”; „reumatycznie zmierzwione gałęzie tarniny”; „gorący okład czułości” – to tylko mała próbka cytatów.

– Zawsze chciałam być lekarzem. Już od wczesnych lat szkolnych, chociaż ciągnęło mnie też w stronę humanistyki. W szkole podstawowej wygrałam dwie olimpiady: polonistyczną i z języka rosyjskiego. W II Liceum im. Hetmana Jana Zamoyskiego chodziłam do klasy biologiczno-chemicznej i wraz z kolegami bawiłam się w teatr poezji. Po maturze studiowałam na lubelskiej Akademii Medycznej i marzyłam o specjalizacji z pediatrii. Jednak przebywając na oddziale hematologii dziecięcej zdałam sobie sprawę, że to nie będzie najlepszy wybór. Po prostu emocjonalnie nie dawałam rady… Zdecydowałam więc, że ukończę specjalizację z interny. Jestem też specjalistą medycyny ogólnej i rodzinnej. Pracuję w Łaszczowie koło Tomaszowa Lubelskiego prowadząc poradnię podstawowej opieki zdrowotnej.

 

  • A w tej poradni…

…jestem lekarzem rodzinnym. Moją pasją jest ultrasonografia! Od ponad dwudziestu lat moi pacjenci mają możliwość korzystania z tego rodzaju diagnostyki w przychodni. Badam pacjentów bez odsyłania ich do innych ośrodków.

Uważam, że poezja jest bardzo bliska ultrasonografii. W zależności od mocy nadawczej głowicy, częstotliwości wiązek ultradźwięków i sposobu ich ułożenia obraz tego samego obiektu na ekranie będzie inny. Obraz wiersza na ekranie naszej wyobraźni zależy od emocji, nastroju i indywidualnej wrażliwości. Ten sam wiersz u wielu ludzi generuje wiele obrazów.

Różnica między poezją a ultrasonografią jest jedna: żaden obraz poetycki na ekranie wyobraźni nie jest obarczony artefaktem.

 

  • Pasję do ultrasonografii widać nawet w szacie graficznej tomiku poezji.

– Chodzi o kolory? Żółty, czerwony i niebieski to barwy kolorowego dopplera, dodałam też trzy wstążeczki-zakładki, także w tych kolorach, a na okładce są trzy ekrany z obrazami ultrasonograficznymi. Jak pasja to pasja!

 

  • Muszę zapytać o ulubionych autorów.

– Jeżeli chodzi o ulubionych poetów chyba jestem dinozaurem. Wśród ulubionych jest Maria Pawlikowska-Jasnorzewska, Wisława Szymborska, Łucja Danielewska, Urszula Kozioł, Jerzy Harasymowicz i mój przyjaciel Paweł Podlipniak. Najbardziej czytelna inspiracja dotyczy Jerzego Harasymowicza, któremu zadedykowałam wiersz  „Nic nie wiesz” (to jedyny wiersz z dedykacją). Harasymowicz napisał tomik o tytule „Wiesz wszystko”. Jeden z moich ulubionych. Prezentuje tam męskie nierozumienie kobiety, męskie emocje, pełne ciepła i dobrej woli, a jednak…
„Nic nie wiesz” jest polemiką, kobiecym głosem czyniącym z monodramu dialog. Książką, bez której nie potrafię się obejść jest „49 opowiadań” Ernesta Hemingwaya.

 

  • Pani wiersze trafiły do Internetu na stronę Salonu Literackiego?

– Nie ukrywam, że ilość kliknięć zaskoczyła nie tylko mnie… Po opublikowaniu w Salonie Literackim, moje wiersze przez dwa miesiące były na pierwszym miejscu, jako najczęściej czytane. Informacja o wydaniu mojego tomiku i link do Salonu Literackiego zostały umieszczone na Facebooku Porozumienia Zielonogórskiego – informacja miała ponad 22 tysiące wejść.

Mam nadzieję, że to zainteresowanie czytelników potwierdza jakość wierszy. To w końcu jedyny na to dowód – bo przecież nie można zdobyć dyplomu poety czy certyfikatu potwierdzającego nasz talent. W medycynie to prostsze – jak zdasz egzamin dostajesz na to odpowiednie dokumenty.

 

  • Cały czas mówimy o poezji, a przecież ma Pani w sobie też ducha publicystki!

– Od wielu lat pisuję felietony do miesięcznika „Praktyka Lekarska”. Pisywałam na stronę internetową Porozumienia Zielonogórskiego, Gazety Lekarskiej i Służby Zdrowia. Przez wiele lat byłam w redakcji gazety dla pacjentów pt. „Zdrowie dla każdego”.

A w moich planach jest pomysł na następny tomik. Te wiersze będą zupełnie inne. Więcej nie mogę zdradzić.

 

***

Prowadzisz

mnie za rękę

w górę

wspinam się

podziwiam widoki

grzeję się

migotliwą purpurą buków

jak płomieniem kominka

idę

nie zgaduję

skąd wyłoni się

połonina

ani co odkryję za wzniesieniem

i nie ma w tym nic

z bezwolności