Dzień z pracy lekarza POZ
PIĄTEK
Koniec tygodnia to zawsze dobra wiadomość, przynajmniej odkąd nie dyżuruję. Zakończyliśmy na ten moment szczepienia HPV w szkole. Miało być 300 dzieci, było 40, ale wszyscy zadowoleni. Zastanawia mnie coraz większa grupa przeciwników szczepień. Wciąż mamy telefony i pretensje rodziców o szczepienia w szkole i narastające spiskowe teorie dziejów, np. pomysł, że szczepionki służą ubezpłodnieniu kobiet.
Codziennie ogromnym problemem nadal jest wypisywanie leków dla pacjentów, a szczególnie określanie zasad refundacji. na Krajowym Zjeździe Lekarzy Pani Ministra obiecała (sama słyszałam), że uwolni nas od tej przyjemności. Ale nic nie wskazuje na to, że tak się stanie. Znowu aktualne staje się: „Nikt ci tyle nie da, co ja ci obiecam”. Za wielki sukces uznaje się to, że koledzy psychiatrzy z opieki paliatywnej i prywatnych gabinetów będą mogli od 1 stycznia wypisywać bezpłatne leki (65+ i 18–), czyli pacjenci nie będą do nas przychodzić po recepty. Mam nadzieję, że lekarze będą to robić, a nie tylko mieć do tego prawo.
Końca zdaje się nie mieć odsyłanie do lekarzy rodzinnych po wszystko: recepty, skierowania na badania do wojska na egzamin sprawnościowy oraz do szkół artystycznych i sportowych, poświadczenie braku przeciwwskazań. Nikt jednak nigdzie nie określił tych przeciwwskazań, więc jak można stwierdzić ich brak.
Wciąż nie wiadomo, kiedy wreszcie w mieście będzie KORONER. W ratuszu usłyszałam, że nikt tego problemu nie widzi, nie ma pieniędzy, a w podtekście, że jeśli pójdziemy z przychodni i ten zgon stwierdzimy, to się nic nie stanie. Prawo prawem, a wszyscy się przyzwyczaili, że lekarz rodzinny, nawet jeśli nie są spełnione wszystkie przesłanki (mieszka dalej niż 4 km, nie leczył pacjenta przez ostatnie 30 dni, zgon nastąpił powyżej 12 godzin temu), pójdzie i kartę wypisze, bo szkoda mu rodziny. I tak się to toczy, że nikt problemu nie widzi, a wręcz przeciwnie.
Usłyszałam na nagraniu z sejmowej Komisji Zdrowia, jak pan poseł Patryk Wicher twierdził, że o 15.00 poszedł z dzieckiem mającym temperaturę 38° do lekarza POZ i ten go odesłał do opieki całodobowej. Zgroza! I według Pana Posła to lekarz POZ powinien zapłacić za tę wizytę. Dlaczego? Bo powinien natychmiast przyjąć wszystkich, którzy się zgłoszą. Czy niektórzy są pozbawieni umiejętności myślenia? Chyba tak. Oczywiście, nie wiem, ile zarejestrowanych osób tego dnia miał ten lekarz. 40? 60? 80? Ile wizyt domowych? Sezon infekcyjny trwa, lekko nie jest. W mojej przychodni każdego dnia przyjmujemy wszystkie dzieci z infekcją i czasami trwa to do 19.00 lub do 20.00, choć teoretycznie pracujemy do 18.00. Ale czy temperatura 38° u nastolatka, który poza tym nie ma innych objawów, jest stanem zagrożenia życia? Lepiej przyjść jutro czy dzisiaj być 81. pacjentem, czekać dwie godziny wśród czasami dużo bardziej chorych i ryzykować kolejne zakażenie?
Te wszystkie przykłady świadczą o tym, że praca lekarza rodzinnego nadal jest niedoceniana i niezrozumiana. Kolegom trudno zrozumieć, że nie jestem od spełniania ich poleceń, a każdy powinien robić swoje. Politycy, jeśli nie wiedzą, czego się czepić, to będą coraz więcej zrzucali na POZ i tutaj szukali winnego bałaganu.
Wszystko wypisałam, obrobiłam biurokrację, ponarzekałam, teraz czas iść pomieszkać w domu. Mój mąż twierdzi, że dla wszystkich mam czas, tylko nie dla niego. Jutro też jest dzień!
Wioletta Szafrańska-Kocuń
Wiceprezes ORL w Lublinie