Dzień z pracy lekarza POZ
PIĄTEK
Za oknem zielono, wszystko wokół kwitnie, wiosna, a może już lato, ale tym będę cieszyć się jutro, bo dzisiaj czas do pracy. Lubię ostatnio piątki w przeciwieństwie do poniedziałków, wygląda to dość niepokojąco, ale może to tylko przesilenie wiosenne.
Niestety dzień zaczynam od awantury – pacjent nie dostał od koleżanki Avedolu na zniżkę 30%, a przecież kardiolog napisał na „kartce”, że ma być 30%, czyli za darmo. Tłumaczę spokojnie, że ten lek ma zniżkę tylko w udokumentowanej niewydolności serca NYHA2-NYHA4, a żadnych badań ani zaświadczeń na ten temat nie mamy. Pacjent nie przyjmuje tego do wiadomości i straszy Rzecznikiem Praw Pacjenta. Pytam, czy ma numer, czy mu podać. Trochę mi się nie chce odpisywać na pisma od rzecznika, bo liczą w większości kilkanaście stron i wymaga to dużo czasu, którego ciągle nie mam – ale trudno. Dam radę. Słyszałam ostatnio, że Rzecznik Praw Pacjenta ma zająć się brakiem „S” na receptach ze szpitali (po pobytach) i w AOS.
Brak recept na Prolię z poradni leczenia osteoporozy, z poradni urologicznych, kardiologicznych i tłumaczenie, że koledzy nie mają uprawnień. Uprawnienia mają już dawno i producenci oprogramowań też pozmieniali, co trzeba. Najczęściej informatycy w szpitalach i przychodniach nie zmienili albo nie przeszkolili w tym, co zmienili i nikt się o to nie upomina. Dzwonię (głównie do AOS, bo tam jeszcze czasami można się dodzwonić) i informuję o tym, że można. Wypisywać. Prawie w 100% interwencji pacjent otrzymuje kod recepty i jest po problemie. Ale czy nie szkoda naszego – mojego i tego lekarza, do którego dzwonię – czasu?
Druga sprawa, którą ma się zająć rzecznik to nagminne kierowanie pacjentów po hospitalizacjach i często też z poradni AOS po badania kontrolne. Każdy kieruje na badania sam, na jakie sobie życzy. Po konsultacjach w ramach koordynacji to my wykonujemy badania, bo to są konsultacje, jeżeli pacjent jest leczony w poradni AOS systemowej, posiadającej kontrakt z NFZ, każdy kieruje na badania tam, gdzie ma umowę na ich wykonywanie, a nie do kolegi w POZ. Nie ma żadnego uzasadnienia, a doprowadza niepotrzebnie do awantur i kłótni.
Mam wrażenie, że wzrasta agresja u Pacjentów, codziennie coś jest nie tak. Refundacja, badania, skierowania na rehabilitację, na transport, wszystko może stanowić problem.
Wczoraj zadzwoniła pani, bo pogotowie nie chciało przyjechać do nieprzytomnego męża. Kazali, żeby zadzwonił lekarz rodzinny. Tylko że lekarz jest w przychodni, a pacjent w domu. Czy lekarz ma pobiec do chorego i zadzwonić? Tydzień temu ratownicy zabrali z przychodni pacjentkę z bardzo wysokim ciśnieniem, niby do szpitala, ale obniżyli ciśnienie w karetce (tak twierdzili) i kazali jej wrócić do przychodni. Pacjentka nie wróciła i wszyscy jej później szukaliśmy, my i pogotowie. Nic mnie już chyba nie zdziwi. Jak w kabarecie. Jest niestety ryzyko, że w końcu coś się komuś stanie. Nie mam już siły pisać pism, skarg, dzwonić i tłumaczyć, ale może ładna pogoda i długi dzień dodadzą mi energii.
Teraz czas kończyć, muszę jechać kupić sobie leżak do ogrodu. A może hamak? Ważne, że ma być miejsce do odpoczywania, najlepiej z wnuczką.
Wioletta Szafrańska-Kocuń
Wiceprezes ORL w Lublinie