Piosenki jak film krótkometrażowy
z lekarzami Krzysztofem Piecykiem i Zbigniewem Orłem, gitarzystami zespołu rockowego 500, rozmawia Anna Augustowska
• Trudno nie zacząć naszej rozmowy pytaniem dlaczego 500? Tak intrygującej i enigmatycznej nazwy zespołu rockowego chyba nigdy nie spotkałam.
Zbigniew Orzeł: – Hm… to kłopot, bo nigdy nikomu nie zdradziliśmy tajemnicy tej nazwy… O tym, co się za nią kryje, wiedzą tylko członkowie naszego zespołu. I niech tak jednak może zostanie?
Zespół założyliśmy 5 lat temu, trochę przypadkowo a trochę, bo tak się złożyło. Okazało się, że mamy koło siebie znajomych o podobnych gustach muzycznych, którzy grają, a nawet tak jak Krzysiek, mają w swoim domu wyjątkowo dobre warunki, aby umawiać się na wspólne granie (nagłośnienie, sprzęt, wyciszone ściany). I tak powstał zespół o nazwie 500 – który tworzy pięciu facetów, w tym my, dwaj lekarze ze szpitala im. Jana Bożego (gitary); perkusista Jacek Leńczuk – prawnik; gitarzysta basowy i wokalista (i także prawnik) Marek Meksuła i Kuba Tarnowski – klawisze (muzyk, nauczyciel gry na gitarze klasycznej w szkole muzycznej). Jest jeszcze przyjaciel zespołu – Krzysiek Kłos, który pomaga nam we wszystkim – począwszy od muzyki a skończywszy na sprzęcie. Lub odwrotnie.
• W tym składzie gracie od kilku lat, ale nie tylko dla siebie?
Z.O.: – W zasadzie dla siebie. Co prawda, kiedy już szykujemy występ to salę wynajmujemy w lubelskim klubie Graffiti – sala w domu Krzyśka byłaby za mała, aby pomieścić wszystkich naszych przyjaciół, których zapraszamy – i nie bez dumy możemy pochwalić się naprawdę sporą frekwencją – około 300 osób bierze udział w tych koncertach.
Krzysztof Piecyk: – Tylko raz było gorzej, ale powodem była pogoda – na chwilę przed koncertem rozszalała się ogromna śnieżyca. Urywały się nam wtedy telefony z przeprosinami od osób, które nie miały możliwości, aby dojechać na czas. I żeby w ogóle wyjechać spod domu.
• Jednak jesienią, kilka tygodni temu, usłyszała Was całkiem inna publiczność?
Z.O. i K.P.: – To była publiczność ogólnopolska! 17 listopada 2018 w Olsztynie odbył się IV Ogólnopolski Festiwal Lekarskich Zespołów Rockowo-Bluesowych – „Eskulap Rock 2018”. Wzięło w nim udział 12 zespołów, w których składzie występowało co najmniej dwóch lekarzy. Nasz zespół został przyjęty entuzjastycznie. Zagraliśmy trzy własne kawałki i trzy covery. Zagraliśmy własne piosenki – Lovely girl, Strange man i Run away oraz covery – I Love Rock n’ Roll (Joan Jett), Personal Jesus (Marilyn Manson) i Doctor doctor (UFO) – publiczność lubi covery, jak powiedział inż. Mamoń z „Rejsu”: „Proszę pana, ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem. Po prostu. No… To… Poprzez… No, reminiscencję. No, jakże może podobać mi się piosenka, którą pierwszy raz słyszę”.
• Czy dobrze słyszę? Własne kompozycje? Czyli…?
Z.O.: – To całkiem nowy rozdział w historii zespołu 500. Przez pierwsze 2-3 lata graliśmy covery (nasze hity wymienione wyżej) oraz piosenki: Friend, Hope oraz Life is cool.
Uznaliśmy jednak, że przyszedł już czas, aby zacząć komponować własne utwory. Ja zostałem tekściarzem, ale muzykę piszemy razem – rzucamy jakieś riffy, frazy muzyczne, czy akordy i wspólnie wszystko dopracowujemy. Zasada jest jedna: nasze piosenki mają być naładowane pozytywną energią, to ma być muzyka z dobrym przekazem. Rock klasyczny z elementami rocka progresywnego nadaje się do tego idealnie.
• Dużo takich utworów już macie w repertuarze? Co sprawia, co jest inspiracją do napisania tekstu piosenki?
Z.O.: – Różnie – zwykle życie. Staram się pisać piosenki prawdziwe – każda jest oddzielną opowieścią o czymś lub kimś. Napisałem m.in. „Hope” – piosenkę dla żołnierzy z misji w Afganistanie, albo „Friends” – piosenkę po tragicznej śmierci moich przyjaciół. Zawsze pytam chłopaków, czy pomysł na tekst – historia – pasuje do charakteru melodii. Są jak film krótkometrażowy – każdą można zamienić w obraz – może w przyszłości teledysk?
Na razie mamy już sześć własnych utworów i możemy tu już zdradzić, szykujemy się do nagrania własnej płyty. Chcemy, aby miała 10-12 utworów. Być może uda się nam ją nagrać w tym roku. Taki w każdym razie stawiamy sobie noworoczny cel.
Chcemy też odejść – chociaż w jakiejś części – od języka angielskiego i śpiewać po polsku. Zobaczymy, co nam z tego wyjdzie.
• Tak ugruntowana pasja do muzyki nie wyparła pasji do medycyny? Nie była jej rywalką?
Z.O.: – Medycyna to oczywiście pasja i nie konkuruje z muzyką, która towarzyszy naszemu życiu zawodowemu i na pewno je uzupełnia.
K.P.: – Nie, wręcz odwrotnie, te dwie pasje wzajemnie się uzupełniają, muzyka jest dla mnie wentylem bezpieczeństwa, odskocznią od ciężkiej i odpowiedzialnej pracy ortopedy- traumatologa.
Z.O.: – Ja mogę powiedzieć, że zawsze grałem na gitarze: szkolne zabawy, harcerstwo – ale to było hobby. Zawsze chciałem być lekarzem. Nie muzykiem. I tak jest do dziś. Chociaż wiele lat zajmowałem się głównie zarządzaniem w ochronie zdrowia, największą satysfakcję mam, kiedy mogę pracować z chorymi, być wśród nich, pomagać ludziom. I bardzo się cieszę, że teraz bardziej niż kiedyś mogę się właśnie w taki sposób realizować – jako lekarz na oddziale internistycznym szpitala im. Jana Bożego. Myślę, że muzykę i medycynę odbiera się tym samym zakrętem mózgu – zakrętem wrażliwości.
K.P.: – Mam podobne podejście do mojego zawodu – nie zamieniłbym go na żaden inny, chociaż fascynuje mnie też astrofizyka oraz mechanika kwantowa.
• Wróćmy więc jeszcze do muzyki – czego słuchacie, słuchaliście, jaka muzyka miała wpływ na to, co teraz realizuje zespół 500?
Z.O.: – Mój ukochany zespół to Pink Floyd – w samochodzie stale słucham „Ściany”, ale w dzieciństwie z pewnością AC DC. Dziś syn zaszczepił mi Arctic Monkeys – jeszcze inny rodzaj rocka.
K.P.: – Nadal z wielką przyjemnością słucham Balck Sabbath, Budgie, ale także Rick Wakemana czy Pink Floyd. To muzyka, przy której odpoczywam, która mnie inspiruje i która przemawia do mojego serca.
• Szykujecie płytę, a kiedy i czy będzie można zobaczyć i posłuchać zespołu 500 na żywo?
– Mamy oczywiście plan na kolejny koncert w klubie Graffiti w Lublinie 26 kwietnia 2019. Będziemy o tym jeszcze informować i już zapraszamy wszystkich czytelników Medicusa.