Którędy do dumy?
Szkoda gadać
Zawód zaufania publicznego – to brzmi dumnie, bo tworzy szczególną więź zaufania między osobą wykonującą zawód i świadczącą usługi na rzecz klienta a klientem. Co więcej, wiąże się z dostępem do informacji, dotyczących sfery prywatności osoby fizycznej lub tajemnicy przedsiębiorcy. Nie mówiąc o świętym obowiązku dochowania tej tajemnicy.
Środowisko fizjoterapeutów od wielu lat ubiega się o wprowadzenie ustawy o zawodzie fizjoterapeuty. – Zasługujemy na szacunek, a nasza praca jest niezbędna dla wielu milionów pacjentów w Polsce – apelują fizjoterapeuci. Ale przy okazji oskarżają lekarzy o blokowanie ich starań i deprecjację ich wykształcenia. Przypominają w publicznym oświadczeniu, że kształceni są w systemie szkolnictwa wyższego, posiadają wystarczające i jedyne w swoim rodzaju przygotowanie do przywracania utraconych możliwości ruchowych osobom chorym.
Ale czy tu tylko o szacunek chodzi? Projekt ustawy właśnie zaakceptowała koalicyjna większość sejmowej Komisji Zdrowia. Jak zwykle głucha na uwagi i postulaty organizacji lekarskich. Kalendarz wyborczy ma swoje wymagania. Naczelna Izba Lekarska dostała jeden dzień roboczy na zapoznanie się z tym ważnym aktem prawnym i wszystkimi poprawkami do niego. Czy w takich warunkach można stworzyć dobre prawo dla dobra pacjenta? Już przy pobieżnej lekturze projekt ustawy mrozi krew w żyłach. Obawiam się o bezpieczeństwo pacjentów, którzy mieliby być diagnozowani i leczeni przez fizjoterapeutów o zróżnicowanych kwalifikacjach zawodowych, bez nadzoru lekarza – trwoży się prezes Maciej Hamankiewicz. W projekcie nie opisano procesu zdobywania zawodu fizjoterapeuty, nie przedstawiono zasad wykonywania tego zawodu ani wykazu czynności zawodowych w uzależnieniu od kompetencji. Sam projekt nie został zaopiniowany przez ministra zdrowia, brakuje również opinii Biura Analiz Sejmowych i szefa Kancelarii Sejmu RP potwierdzających, że ustawa jest zgodna z prawem Unii Europejskiej.
W zachodniej medycynie buduje się obecnie strategiczne plany rozwoju rehabilitacji w oparciu o zespół: lekarza, pielęgniarkę, fizjoterapeutę, psychologa, ortoptyka, pedagoga i innych. Każdemu z nich zapewnia się autonomię i poszanowanie kompetencji, ale koordynację powierza się lekarzowi. Projektowana ustawa o zawodzie fizjoterapeuty wyłącza lekarza z procesu diagnostyczno-leczniczego. Co gorsza, wyposaża fizjoterapeutę w możliwość kwalifikowania do zabiegów fizjoterapii.
Prawo leczenia ludzi mają lekarze i lekarze dentyści. Przedstawiciele innych zawodów, związanych lub nie z medycyną, mogą i powinni, wg najlepszej swej wiedzy i talentu, wypełniać zalecenia lekarzy, a nie ich wyręczać. Taki porządek obowiązuje w medycynie od zgoła 2,5 tysiąca lat pod każdą szerokością geograficzną. To nie jest histeryczna obrona lekarskich okopów, ale wybór pomiędzy nowoczesnym partnerstwem a wysokim mniemaniem o sobie i gwiazdorstwem. Kto jest znany tylko z tego, że jest znany, jest celebrytą, a nie profesjonalistą. Przypominam, że każdy, kto bez prawa wykonywania zawodu podejmuje czynności lekarskie łamie prawo, bez względu na to, jakie zasługi z tytułu cudotwórstwa sobie potem przypisuje.
Marek Stankiewicz
stankiewicz@hipokrates.org