Gra w szachy to same korzyści
Z lekarzem dentystą Grzegorzem Nowogrodzkim, pasjonatem gry w szachy i przewodniczącym sekcji szachowej LIL, rozmawia Anna Augustowska.
- Na rozpoczęcie nauki gry w szachy chyba nigdy nie jest za późno?
To prawda. Zawsze warto zacząć grać w szachy, bo to umiejętność, która w każdym wieku przynosi korzyści. Przede wszystkim rozwija mózg i umiejętności intelektualne, takie jak: logiczne myślenie, koncentracja, wyobraźnia, analiza i planowanie oraz kreatywność. Mistrzowie szachowi czasem wykonują ruchy, które na pierwszy rzut oka wydają się niezrozumiałe, czy nawet dziwne, ale z czasem okazuje się, jak były rozwojowe i adekwatne. Gra w szachy pomaga także w podejmowaniu decyzji, uczy wytrwałości oraz – co może mniej oczywiste – przyjmowania perspektywy drugiej osoby.
- Jakie jeszcze korzyści można czerpać z szachów?
Na pewno wspierają rozwój intelektualny i poprawiają pamięć, co u młodszych owocuje lepszymi wynikami w nauce – bo uczy logicznego i twórczego myślenia – a u osób starszych wspiera pamięć i obniża ryzyko wystąpienia demencji oraz rozwoju chorób neurodegeneracyjnych, m.in. choroby Alzheimera. W obecnym świecie wiele osób, szczególnie dzieci, przyzwyczajonych do uzyskiwania natychmiastowych efektów pojawiających się po kilku ruchach wykonanych na ekranach smartfonów, ma kłopoty z koncentracją i cierpliwością. Mogą oni odnieść korzyść z szachów, bo to gra, która wycisza, pozwala się skupić, uczy cierpliwości, tolerancji i zdrowej rywalizacji. Gra w szachy może też przyjąć formę terapii w różnego rodzaju zaburzeniach, np. w terapii zespołu nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi (ADHD). Korzystny wpływ szachów w wymienionych zaburzeniach został potwierdzony badaniami naukowymi. Ale trening szachowy, zawierający rozwiązywanie zadań, uczy jeszcze czegoś: często wydaje się, że znamy rozwiązanie. Potem okazuje się jednak, że zagadka ma zupełnie inną odpowiedź. Jeśli nad otwartym umysłem zwycięży chęć pozostania w utartych schematach, to daleko to nie zaprowadzi. Szachy pomagają zrozumieć, jak często rzeczywistość rozmija się z tym, co się wydaje.
- A jak zaczęła się Pana przygoda z szachami?
Lata temu! W szkole podstawowej. Zawdzięczam to mojemu koledze z zerówki, do której razem chodziliśmy. Okazało się, że kolega ma już za sobą starty w turniejach szachowych i nieźle sobie radzi. Pod jego wpływem zainteresowałem się tą grą. Pożyczył mi pierwsze książki o szachach. I tak zacząłem poznawać tajniki zasad królewskiej gry, wartości poszczególnych figur szachowych i zasady poprawnego rozgrywania partii.
Wciągnęło mnie, ale grałem tylko w domu. Nie należałem do żadnych sekcji szachowych, nie startowałem w zawodach. I tak było przez całą szkołę. Na studiach czasem grywałem z kolegami. Ale były to tylko okazjonalne sytuacje. Wszystko zmieniła pandemia.
- Pandemia, która zamknęła nas w domach?
Zamknęła w domach, odcięła od bezpośrednich kontaktów z innymi itd. I co wtedy robić? Okazało się, że szachy wspaniale wypełniały czas, tym bardziej że teraz można ćwiczyć, korzystając z Internetu. Zasady gry z łatwością możemy znaleźć w sieci lub aplikacji na telefon. Można grać, wykorzystując jedną z dostępnych platform internetowych.
A jak się skończył lockdown, trafiłem na środowe zajęcia szachowe, które są prowadzone w Lubelskiej Izbie Lekarskiej.
- I nawet został Pan przewodniczącym izbowej sekcji szachowej.
Tak się złożyło. Bardzo mi zależy, aby lekarze, a także ich rodziny, uczestniczyli w naszych zajęciach, bo tak jak mówiliśmy na początku – to gra, która niezwykle rozwija i jest też doskonałym sposobem na relaks, oderwanie się od pracy, zajęcie myśli.
Póki co w każdą środę spotykamy się przy szachach może niezbyt liczną, ale zaangażowaną grupą, która w bezpośrednim byciu razem prowadzi rozgrywki.
Oprócz lekarzy, ich dzieci, a nawet wnuków, przychodzą też studenci kierunków medycznych, którzy są członkami Akademickiego Związku Sportowego Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. Wobec stałych braków kadry lekarskiej staramy się w ten sposób przyczynić do tego, żeby po zakończeniu studiów zdecydowali się oni na związanie swojej przyszłości zawodowej z regionem lubelskim.
Co ważne, mamy trenera – Konrada Szczygła, który prowadzi w Izbie środowe zajęcia, udziela wskazówek, podpowiada ćwiczenia, a na co dzień prowadzi szkołę szachową.
Często odwiedza też nasze turnieje i gra z uczestnikami mistrz krajowy Michał Praszak.
- Jesteście też obecni w innych sytuacjach?
Tradycyjnie organizujemy zajęcia szachowe w czasie pikników rodzinnych, które są przygotowywane przez LIL; organizujemy też Mikołajki Szachowe, a ostatnio także Wiosenny Turniej Szachowy. Podobne zawody chcemy zorganizować też jesienią. Te imprezy cieszą się sporym zainteresowaniem, zawsze są nagrody i szachowe upominki.
Reprezentanci LIL biorą też udział w organizowanych corocznie wspólnie z prawnikami zawodach szachowych w Kazimierzu Dolnym.
- Teraz porozmawiajmy o… stomatologii. Skąd ten wybór zawodu?
To nie był dla mnie oczywisty wybór, chociaż kierunki medyczne zawsze brałem pod uwagę. Pewnie także dlatego, że mama jest lekarzem. Z kolei zainteresowania naukami ścisłymi odziedziczyłem po tacie, który jest inżynierem. Uczyłem się w LO im. Stanisława Staszica w Lublinie, w klasie o rozszerzonej matematyce i geografii. Przygotowywała ona do studiów ekonomicznych na SGH w Warszawie. Zawsze bardzo lubiłem tematy związane z zarządzaniem i ekonomią. Jednak już w połowie liceum wziąłem się poważnie za naukę biologii, chemii i fizyki, bo moje plany zaczęły się zmieniać. Ostatecznie po maturze złożyłem papiery na kilka kierunków i dostałem się na kierunek lekarski, na stomatologię i na farmację, a dodatkowo też na biotechnologię, fizykę i chemię na UMCS.
- Imponujące! Jak tu dokonać wyboru?
Chyba wpłynęły na to trochę moje doświadczenia jako pacjenta – na szczęście niezbyt bogate. Zawsze podobała mi się praca dentysty. Ostatecznie dzisiaj też bym wybrał stomatologię. W jej ramach zawsze najbardziej lubiłem chirurgię oraz endodoncję. To dziedziny na pozór dość odległe od siebie, ale obie mają wspólną cechę: w dużej mierze skupiają się na tym, żeby uwolnić pacjenta od bólu, który – jeśli pochodzi z obszaru twarzoczaszki – jest zwykle bardzo dokuczliwy. Endodoncja wymaga sporej cierpliwości i skupienia, jak również wyobraźni przestrzennej i ogromnej precyzji. Z drugiej strony, wykonując zawód chirurga, potrzebujemy umiejętności planowania i mamy możliwość ciągłego rozwoju, ponieważ chirurgia w dużym stopniu integruje wiedzę z wielu różnych działów medycyny. Tak czy inaczej widzę, że rozwijanie się w zakresie chirurgii i endodoncji ma pozytywne wzajeme oddziaływanie na obie dziedziny.
- Czy powie Pan kilka słów więcej na temat chirurgii? Słyszałam, że to dziedzina wykorzystująca najnowsze osiągnięcia technologiczne…
Tak, rzeczywiście. Bardzo lubię chirurgię. Niedawno uczestniczyłem w bardzo ciekawym zabiegu, którym kierował pan dr n. med. Wojciech Świątkowski. Operacja polegała na wszczepieniu pacjentce z bardzo zanikłą kością szczęki – i co się z tym wiąże z bardzo dużymi trudnościami w odtworzeniu funkcji żucia – indywidualnie dla niej zaprojektowanego i wykonanego implantu podokostnowego. Skomplikowany implant został wcześniej zaprojektowany przez panów prof. dr. hab. n. med. Tomasza Tomaszewskiego i dr. Świątkowskiego na trójwymiarowym modelu powstałym z druku w technologii 3D. Jestem w trakcie specjalizacji z chirurgii stomatologicznej i właśnie przygotowuję się do egzaminu specjalizacyjnego. Myślę, że intensywną naukę wspierają również umiejętności wypracowane dzięki szachom: koncentracja, logiczne myślenie, cierpliwość i sztuka planowania: co, kiedy, w jakiej kolejności.
- Wiem, że nie tylko szachy są Pana pasją?
Od lat gram na pianinie. Bardzo to lubię i interesuję się muzyką, szczególnie harmonią, która zajmuje się relacjami pomiędzy współbrzmiącymi dźwiękami i daje podstawy do kompozycji. A poza tym z grupą znajomych gram systematycznie w koszykówkę. Lubię też bieganie. Wiele razy startowałem w biegach ulicznych, jak dotąd najdłuższy mój dystans w czasie zawodów to półmaraton. Te dyscypliny to dla mnie okazja do intensywnego wysiłku fizycznego, dzięki któremu dobrze odpoczywam.
- OLYMPUS DIGITAL CAMERA