Z życia pacjenta
Toksyny
Wybrałem się do lekarza. Nie dlatego, że mi coś okropnie dolegało, tylko by poczuć atmosferę twórczą przed napisaniem tego felietonu. Wciągnąć w nozdrza zapach lekarstw, woń pobieranej krwi i szum kroplówek zasilających żyły zmęczonych życiem emerytów i rencistek żyjących tylko marzeniem o wdowiej rencie. W przychodni było osiem osób, a ponieważ nie wiedziałem, jak długo będę czekać na swoją kolej, zabrałem do czytania popularny tygodnik. Usiadłem naprzeciwko czekających, ponieważ tylko z tej strony było wolne krzesło. Gdy otwierałem pierwszą stronę i rozległ się szelest papieru, wszyscy jednocześnie podnieśli głowy znad swoich smartfonów i zaczęli się dyskretnie przyglądać temu, co robię. „Wyglądam jak dziwoląg”, pomyślałem i zacząłem przewracać strony z coraz większą obawą, że za chwilę może się stać coś nieprzewidywalnego. Nie wiedziałem tylko co. Mogę usłyszeć: „Proszę nie hałasować” lub „Won z poczekalni, to jest ośrodek zdrowia, a nie czytelnia”. Osiem osób przede mną,
wszyscy oderwani od swoich ekranów, a ja przed nimi jak przed plutonem egzekucyjnym. Trwało to ze 20 minut. Co przewrócę kartkę, to wszyscy od razu patrzą na mnie. Wreszcie nie wytrzymałem i pokazując na gazetę, rzekłem: „Bardzo przepraszam, że tak hałasuję”. „I co, znalazł pan coś ciekawszego niż w Internecie?” – zapytał mnie młody pan wyglądający, jakby posiadał wszystkie choroby współistniejące. „Tak”, odpowiedziałem. „Naukowcy z North Western University w USA odkryli, że herbaty niezależnie od ich rodzaju i od tego, czy są to białe, czarne, czy zielone, jak również i rumianek, pochłaniają bardzo dużo toksyn. Przy czym te bardziej rozdrobnione więcej, liczy się także czas parzenia, im dłużej, tym efekt jest lepszy. Badacze orzekli też, że nie bez wpływu na zdrowie są torebki do zaparzania. Jeśli są z celulozy, to lepiej absorbują metale ciężkie”.
„Mnie to nie dotyczy, bo piję tylko kawę”, opowiedziała pani z dzieckiem, które też miało telefon. „I o tym jest w gazecie?”, zapytała kobieta wyglądająca na emerytkę z powodu smartfonu w jednej ręce i laski w drugiej. „Takie wiadomości można znaleźć w Internecie, i to o wiele szybciej”, usłyszałem od młodego mężczyzny wyglądającego tylko na przeziębienie i L4. „Być może”, odpowiedziałem, „ale mam tylko gazetę”.
„Mój Boże, w tych czasach tylko gazetę? Nie wiedziałam, że i teraz mogą być aż tak biedni ludzie”, westchnęła ze współczuciem staruszeczka z chińskim telefonem. „Współczuję panu”, szepnęła licealistka chora na klasówkę z angielskiego. „Jeśli chce pan do kogoś zadzwonić, to proszę skorzystać z mojego”. „Dziękuję, moje dziecko”, rzekłem, ocierając łzy wzruszenia. I dodałem:
„Jestem normalny, tylko bez telefonu”. Zza drzwi wychylił się lekarz i patrząc na pacjentów, rzekł: „Pana z gazetą poproszę”.
„Dlaczego on jest pierwszy, a nie my?!!!”, krzyknął ten od współistniejących. „Bo to najcięższy przypadek”, odpowiedział lekarz i zatrzasnął drzwi.
I w ten sposób zostałem wyleczony z przychodzenia do przychodni.
PS 1. Wszyscy oczekujący w poczekalni mieli telefony w rękach, to prawda, byłem świadkiem.
PS 2. Herbata jako lekarstwo oczyszczające organizm z toksyn, prawda.
PS 3. Autor miał telefon w kieszeni, ale był rozładowany.
Krzysztof Daukszewicz