Dbać o sposób odnoszenia się do pacjentów

Opublikowano: 10 maja, 2025Wydanie: Medicus (2025) 05/2025Dział: 4,3 min. czytania

Kilka tygodni temu moja stała pacjentka – świeżo emerytowana pani doktor – z drżeniem w głosie powiedziała mi coś, co – jak sądzę – na zawsze pozostanie w mojej pamięci: „Doktorze, sztuczna inteligencja, jej możliwości i zastosowanie w medycynie są niesamowite, ale w pańskich oczach widzę coś, czego żadna maszyna nie posiada”. Te słowa przez ostatnie tygodnie nabrały dla mnie głębszego znaczenia i w pewnym sensie stały się mottem mojego zawodowego życia.

Żyjemy w czasach olśniewającego wręcz postępu w medycynie. Sztuczna inteligencja (AI) diagnozuje nowotwory. Ciągle jeszcze przez nas sterowane roboty operują z coraz większą i zarazem niebywałą wręcz precyzją. A coraz doskonalsze algorytmy z każdym upływającym miesiącem coraz celniej odpowiadają na stawiane im nawet najtrudniejsze medyczne pytania i coraz częściej słyszę ze strony lekarzy słowa wypowiadane z niepokojem: „Niedługo lekarze będą zbędni”. Zastanawiam się jednak, czy kiedykolwiek widzieliście algorytm, który potrafi spojrzeć pacjentce prosto w oczy i szczerze powiedzieć: „Jestem tu dla Pani. Przejdziemy przez to razem”.

Sztuka medycyny to jednak coś więcej niż tylko techniczna perfekcja – to tak naprawdę opanowanie subtelnej gry emocji, psychologii oraz zaufania. Jedna z moich pacjentek – młoda lekarka, niegdyś studentka z grupy, z którą miałem zajęcia, powiedziała mi, że czuje presję technologicznej rewolucji i obawia się, że AI kiedyś odbierze jej pracę. Jej słowa spowodowały, że zacząłem się głębiej zastanawiać nad tematem AI w medycynie. Bo jeszcze rok temu myślałem, że temat ten mnie już nie dotyczy i zanim AI wejdzie na nasz poziom, ja będę już na emeryturze. Teraz uważam, że naszą przewagą nie będzie prędkość analizy danych, lecz głębia naszej naturalnej empatii.

Neuromarketing uczy nas, że nasze decyzje rodzą się w sferze naszych emocji. Zdecydowana większość pacjentów, niezależnie od posiadanego wykształcenia, szuka nie tylko właściwej diagnozy, lecz także bezpieczeństwa, poczucia kontroli, a przede wszystkim nadziei. Powinniśmy zatem pamiętać, aby nasza inteligencja emocjonalna była równie ważnym narzędziem jak stetoskop i skalpel.

Naszego autorytetu nie określi ani śnieżna biel fartucha, ani liczba dyplomów w szufladach biurka lub eksponowanych na ścianach gabinetu, lecz subtelna sztuka autentycznej rozmowy z cierpiącym człowiekiem, umiejętność tworzenia więzi, która stanie się dla pacjenta źródłem siły w chwilach największej próby. Dbajcie o Wasz sposób odnoszenia się do pacjentów. I nie chodzi tu o psychomanipulację, ale o doskonalenie w sobie tej jakże subtelnej i zarazem etycznej, a w rzeczywistości po prostu ludzkiej, sztuki wpływu na psychikę i samopoczucie drugiego człowieka, zbudowanej na autentyczności, współczuciu drugiemu człowiekowi, słuchaniu go i rozumieniu. Sprawcie, by pacjent w rozmowie z Wami miał poczucie, że jest kimś absolutnie wyjątkowym, jedynym rozmówcą na całym świecie – a wówczas nigdy nie przyjdzie Wam obawiać się o sens Waszej obecności w szpitalnych murach, nawet wtedy, gdy okaże się,

że medyczne roboty potrafią już doskonale planować i prowadzić terapię. Wasza praktyka będzie bowiem kwitła, karmiona najcenniejszym lekiem, jakim jest autentyczna, ludzka więź.

Drodzy Koleżanki i Koledzy, pamiętajcie: medycyna to przede wszystkim człowiek. To nasze dłonie, które uspokajają chorego, nasze oczy, które wyrażają emocje, rozumieją i współczują, oraz nasze słowa, tak dobrane, aby przynosić ulgę. To właśnie owe subtelności, splecione w misterną całość, stanowią istotę naszego lekarskiego powołania – fenomen, którego – jestem głęboko przekonany – żadna technologia nie będzie w stanie w pełni odwzorować, bo wyrastają one wprost z rdzenia naszego człowieczeństwa.

Szczególnie kieruję to do młodszych lekarzy – dziś na początku Waszej drogi zadajcie sobie pytanie: Kim chcecie być? Technikami ludzkiego ciała czy mistrzami ludzkich serc? Jestem pewien, że wybierzecie dobrze. Bo technologia nigdy nie zastąpi dobrego lekarza – człowieka, który nie tylko nadzoruje działania AI, lecz także swoją obecnością niesie ulgę i nadzieję drugiemu człowiekowi. I właśnie taki lekarz zawsze będzie najważniejszym ogniwem medycyny przyszłości. Dlatego najwyższy czas, aby odpowiednio zaktualizować programy studiów medycznych i uwzględnić w nich w większym stopniu psychologię, etykę i komunikację po to, aby przygotować przyszłych medyków na wyzwania, jakie niesie medycyna oparta na empatii i autentycznej relacji z pacjentem. Nie zapominajmy jednak, że żaden program nauczania nie zastąpi tego, co wynosimy z domu – własnej moralności i wrażliwości, które kształtują naszą osobowość jako lekarzy. To właśnie najbliżsi – ci, których kochamy i którzy nas kochają – bywają naszymi pierwszymi i zarazem najznakomitszymi nauczycielami sztuki bycia dobrym człowiekiem, a tym samym dobrym lekarzem obdarzonym nie tylko wiedzą, ale przede wszystkim autentyczną, głęboką empatią.

Dr n. med. Marek Derkacz, MBA
marekderkacz@interia.pl