Irosław Szymański
7 września
Podobno już jest dobrze, a niedługo w końcu ma być jeszcze lepiej. W takim przekonaniu utwierdzają nas codziennie oficjalnie dominujące stacje telewizyjne. No dobrze, ale podobno lepsze jest wrogiem dobrego. To jak to w końcu ma być?! To, że koniec będzie, w to wierzymy i mamy cichą nadzieję, ale że w tym końcu jeszcze lepiej będzie niż dobrze, to na razie nie tylko trudno to sobie wyobrazić, ale i ciężko zrozumieć. A może lepiej nie próbować myśleć i poczekać na ten koniec?! Wtedy się pomyśli, co dalej. O ile większość wreszcie zrozumie.
10 września
Przeczytałem, że niedawno w jakimś tramwaju został pobity polski profesor za to, że rozmawiał po niemiecku ze swoim niemieckim kolegą, też profesorem, ale nieznającym polskiego. Nieznającym?! A przecież powinien znać, szwab jeden! Co to za profesor, który nie zna polskiego?! Polski profesor może nie znać żadnego języka, ale na to, żeby było odwrotnie, nigdy nie pozwolimy! Ten pobity akurat znał, ale w przyszłości już tego błędu na pewno nie popełni. Po co mu następne wbijanie narodowej dumy do głowy! Do tego w tramwaju! Aż się dziwię, że lekarze jeszcze dość często stawiają rozpoznania posługując się łaciną. Ale tu akurat niczego obawiać się nie muszą, bo przecież łacina to u nas nie jest, broń Boże, język obcy. W końcu języki też mogą być lepszego i gorszego sortu. Myślę, że niedługo dojdzie do tego, że żaden językoznawca w tym się nie połapie a jeżeli nawet, to szybko się okaże, że to tylko „polskojęzyczny” językoznawca, co mu szybko udowodnią i to tak, że języka w gębie zapomni. Nie tylko polskiego.
12 września
Podejrzliwość i obawa przed inwigilacją zaczyna mi się coraz bardziej udzielać. Od trzech dni mam ścisłą dietę a leżę przecież z prostatą. A co ma dieta do prostaty?! Podejrzewam, że jednak ktoś przeglądał mój pamiętnik. Trudno, postanowiłem – głodem mnie nie wezmą!!!… O 15.00 byłem już w barku szpitalnym, kazałem sobie forszmak, frytki z mielonym, zestaw surówek, dwa ptysie, lody i kawę. O 16.00 miałem płukanie żołądka, o 16.15 myślałem, że to jest ostatnia 16.15 w moim życiu, bo wypłukano mi ostatnią porcję forszmaku, resztki ptysia i kawy, a o 16.30 sąsiad spod ściany flegmatycznie zauważył, że teraz powinienem wystąpić do Dyrekcji Szpitala o zwrot poniesionych kosztów, bo w końcu jest demokracja i każdy może żądać rekompensaty za to, co mu wypłukali. Ma rację. Jak przeżyję, to wystąpię.
13 września
Uważam, że w ramach dobrej zmiany powinno się zintensyfikować walkę z plagą alkoholizmu w kraju. I przede wszystkim zmienić nazwę piwa z „TYSKIEGO” na „TUSKIE”, bo wtedy żaden szczery Polak-patriota tego do ust nie weźmie. I to może ograniczyć spożycie. O wodzie brzozowej nie wspomnę.
17 września
W szpitalu monotonia i usiłowanie ochrony zdrowia, które pacjentom jeszcze zostało. A w kraju ozdrowieńcza wymiana na stanowiskach, zgodna z obietnicą, że będzie lepiej. Oczywiście, że będzie – zwłaszcza tym swojszym, których się na te stanowiska posadzi. Aż trudno pojąć, jak niektórzy robią te kariery. Patrzy człowiek w telewizorze na takiego wybrańca – panisko całą gębą, rysy gęby często niezbyt ostre, u niektórych nawet zupełnie tępe, w oczach głębia, że całe dno widać, kultura w obejściu taka, jak w obejściu, zresztą stamtąd często wyniesiona, ale poziom wspólny, wspólny interes, przywileje i bezkres władzy też wspólny. Powinny być i wspólne cele, ale najpierw musiałoby dojść do procesów, a na to się nie zanosi. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
18 września
Miałem następną punkcję prostaty. Wynik 3:1 dla lekarza, bo trafił za trzecim razem. Poprzednio było 5:1, a jeszcze wcześniej doktor oddał zabieg walkowerem. Widać, że poziom usług medycznych rośnie. W końcu prostata to nie jest prosta sprawa, zwłaszcza u mężczyzny, bo okazało się, że omyłkowo zapisany byłem na biopsję jajnika. Jajnika chyba nigdy nie miałem, ale może w obecnych czasach to tylko kwestia czasu, odgórnej decyzji, albo skierowania. Dzisiaj przecież wszystko jest możliwe.
22 września
Ciągle straszą nas tymi nowymi wirusami, a przecież nie każdy wirus musi być groźny. Zwłaszcza u nas. Polska mutacja wirusa EBOLA, czyli wirus JABOLA nadal się rozpowszechnia, a zagrożenia epidemią jakoś nikt nie ogłasza. Więc spokojnie. A tak w ogóle patrząc na to, co się dzieje, to nie wirusów powinniśmy się bać!
25 września
Coraz więcej myślących stawia obecnej władzy różne zarzuty, w tym nielogiczne myślenie przekładające się na nielogiczne decyzje. I z tym bym się nie do końca zgodził. Logika to rzecz względna, zwłaszcza u nas. Mój znajomy od wielu lat ma robaki, ale nie chce się leczyć, bo jest wędkarzem i to by mu się nie opłacało. Logiczne? Logiczne. I może władza na takiej logice też się opiera.
3 października
Odbył się drugi w tym roku DZIEŃ KOBIET. Do tego z manifestacjami i to na czarno. No, na to nie może być odgórnego przyzwolenia władz, bo na czarno – znaczy nielegalnie! W Polsce na czarno można pracować, można inwestować, ale manifestować absolutnie nie! Praworządność to podstawa i władza tego tolerować podobno nie będzie. Chazanstan jednak coraz bliżej. Do tego z błogosławieństwem. Wieczory panieńskie też się weźmie pod lupę. Na pewno.
4 października
Słuchałem tego, co odnośnie wczorajszego marszu wydalił z siebie w formie komentarza ten minister – dokładnie nie pamiętam – ICH, NASZ, czy WASZ CZYKOWSKI – że to „kpina, zabawa, przebieranki, parasolki i niesienie durnych hasełek!”. Myślę, że wreszcie nie minister a maksister by się przydał! I nie tylko ten. I to jak najszybciej.
10 października
Sąsiad powiedział mi, że ma klaustrofobię, czyli lęk przed zamknięciem, bo wychodząc wieczorem po flaszkę boi się, że będzie zamknięte. Myślę, że lęk przed zamknięciem to będzie niedługo nasza narodowa przypadłość. I to bez szansy wyjścia. Nawet po flaszkę.
Irosław Szymański