Dzień z pracy lekarza POZ

Opublikowano: 14 października, 2024Wydanie: Medicus (2024) 10/2024Dział: 3,4 min. czytania

ŚRODA

Nastała jesień. Dzień coraz krótszy, więcej czasu na myślenie, bo czas jakby płynie wolniej. Ja po ponad 30 latach pracy w przychodni coraz częściej mam świadomość, że nadal daję radę bo po prostu lubię ludzi. WYIMEK – Lubię rozmawiać z pacjentami, słuchać ich i czuć się potrzebną. W przychodni to się bardzo przydaje. Uświadomiła mi to moja rezydentka, która na pytanie dlaczego po roku pracy zmienia kierunek, stwierdziła, że nie lubi kontaktu z ludźmi i chce zająć się „prawdziwą medycyną”. Jestem przekonana, że lekarz rodzinny to prawdziwa medycyna, bo to u nas trzeba znaleźć pacjentów potrzebujących dalszej diagnostyki i leczenia i jeszcze dobrze by było bez zbędnej zwłoki wysłać ich do naszych kolegów specjalistów innych dziedzin. A z tym bywa różnie i chyba coraz gorzej. Kolejki nie maleją. Czy ten problem rozwiąże centralna rejestracja? Mam wątpliwości ale i mam nadzieję. Na razie ma to być kardiolog, mammografia i cytologia. Warunki dla chętnych całkiem przyzwoite. I jak zawsze pytanie ile przychodni przystąpi. Jeżeli dużo to rzeczywiście będzie można sprawdzić czy to dobra droga. Kliknę w odpowiednie okienko i sprawdzę najbliższy termin do kardiologa i np. będzie to w Lubartowie za 3 dni, albo w Lublinie za 2 miesiące, część osób na pewno z takiej możliwości skorzysta i pojedzie. Pożyjemy, zobaczymy.

Rozmawiałam dzisiaj z kandydatem na rezydenta z medycyny rodzinnej i powiedziałam mu to co mówię wszystkim moim rezydentom żeby się zastanowił czy dobrze wybrał, czy lubi ludzi i jest przygotowany na zajmowanie się nie tylko zdrowiem ale tak naprawdę wszystkim w rodzinach swoich pacjentów, czy lubi słuchać i nie przeszkadzać? Widziałam w jego oczach zaskoczenie. Ale gdzie jak nie ode mnie mają usłyszeć co tak naprawdę jest potrzebne w tej pracy oprócz dużej wiedzy z wszystkich dziedzin medycyny. Trzeba wiedzieć kiedy i gdzie pacjenta wysłać na diagnostykę czy leczenie, żeby niepotrzebnie nie blokować kolejek i nie przeoczyć tego momentu, kiedy możliwości lekarza rodzinnego są już a małe. Bardzo ułatwia nam życie opieka koordynowana, bo jeżeli pacjent wraca od endokrynologa, po konsultacji i z informacją, że nie wymaga leczenia w poradni specjalistycznej, to się uspakaja. Dotychczas dawaliśmy bardzo często skierowanie do poradni endokrynologicznej i pacjent znikał, raz na 3-6 miesięcy był u endokrynologa (i zajmował miejsce), dostawał receptę na Euthyrox i tyle. Teraz receptę dostaje od nas a u endokrynologa, przynajmniej teoretycznie, POWINNO BYĆ MIEJSCE dla bardziej chorego. System się zmienia i to dobrze, coraz więcej rzeczy jest zautomatyzowanych, znów na razie teoretycznie powinniśmy mieć dostęp do danych o leczeniu pacjenta w innych miejscach systemu, w przychodniach specjalistycznych, szpitalach. Ale z tym nadal bywa różnie, najczęściej nic nie ma bo koledzy nie wysyłają do EDM.

Mam nadzieję że moi rezydenci w swojej pracy będą mieli lepiej i że zmieni się stosunek części kolegów pracujących w poradniach specjalistycznych, szpitalach i na SOR-ach do nas i naszej pracy. Sytuacje, kiedy lekarz ortopeda (przykład z poprzedniego tygodnia u koleżanki) wysyła pacjenta do nas dając mu zwolnienie z pracy do 2 września i umawiając wizytę na 8 i informując (wg pacjenta, zakładając, że mówi prawdę), że przedłużenie zwolnienia to zasr…. obowiązek lekarza rodzinnego. A jaki problem wypisać zwolnienie do 8 ? Nie ma limitu dni, ograniczeń ? I jeżeli to prawda to czy tak warto postępować? Szanujmy się.

Dlatego czasami szkoda mi moich rezydentów, jeżeli mieliby być tak traktowani przez swoich kolegów z innych poradni. Widząc ich wiedze i ogromne zaangażowanie w sprawy pacjentów (nie tylko leczenia) byłoby szkoda takiego potencjału na rozmywanie się na konflikty i wyjaśnianie spraw nie do wyjaśnienia.

Trzeba mieć nadzieje na lepsze jutro. Chociaż nadzieja to matka…

Wioletta Szafrańska-Kocuń
Wiceprezes ORL w Lublinie