Wstęp

Opublikowano: 26 lutego, 2024Wydanie: Medicus (2024) 03/20241,5 min. czytania

Ciągle ktoś nam donosi, że Izba Lekarska to nielubiana przez członków organizacja. Mój przyjaciel od wielu lat praktykuje medycynę w krajach Brytyjskiej Wspólnoty Narodów i podlega pod odpowiednik naszej Izby, czyli General Medical Council (GMC). Wielokrotnie, gdy ktoś wspominał o samorządzie lekarskim, mój kolega mówił: „Nie ma przyjaźniejszej instytucji dla lekarzy niż polskie izby lekarskie”.

Przez lata pracowałem w Komisji ORL ds. Prawa Wykonywania Zawodu. Miałem więc okazję widzieć, jak karani byli nasi rodacy w różnych krajach europejskich (nie tylko z Unii Europejskiej, np. w Norwegii też) za „błahe” – w naszym rozumieniu – występki i jak surowe były to kary. Jako organ, który wydał PWZ danym lekarzom, byliśmy powiadamiani o tym, że „wpisali w dokumentację pomyłkowo mniejszą (o połowę) dawkę leku przeciwbólowego”, który zaordynowali sobie jednorazowo na nocnym dyżurze (lek nie był z grupy odurzających), i że zostali ukarani karą zawieszenia na pół roku oraz koniecznością odbycia szkoleń i systematycznej kontroli moczu przez pół roku w kierunku nadużywania leków.

Ale okazuje się, że nasi koledzy lekarze w Wielkiej Brytanii mają jeszcze gorzej. Lekarz musi zawiadamiać GMC o każdej karze, jaką otrzyma np. w sądzie w sporze cywilnym z sąsiadem, ba, nawet jak nazbiera punktów za wykroczenia drogowe. Aby nie zawiesili mu PWZ, musi powiadomić GMC pierwszy, zanim to zrobi policja. Lekarze są zawieszani na sześć lub dwanaście miesięcy za to, że przepisali leki członkowi rodziny, że zapomnieli dać do podpisu pacjentowi pisemną zgodę na zabieg, nawet za to, że byli „niehonorowi” lub „nieuczciwi”. Kto nie wierzy, niech zgoogluje Medical Practitioners Tribunal Service – tylko w styczniu trzydzieści spraw, z tego jedenaście zakończonych odebraniem PWZ. I wszystko podane do publicznej wiadomości.