Na deser upiekę tartę cytrynową
z Anną Michałowską, ginekologiem z Kliniki Położnictwa i Perinatologii UM w Lublinie, sportowcem i biegaczką, zdobywczynią tytułu Sportowca Roku 2015, rozmawia Anna Augustowska
- Wybiegać tytuł najlepszego sportowca wśród lekarzy w Polsce – zdobyć 14 medali, w tym 7 złotych, tylko w 2015 roku – to dla Pani bułka z masłem?
– Bułka z masłem? Chyba bym tego tak nie nazwała. Co prawda systematycznie biegam i startuję zaledwie trzeci rok, ale stoi za tym wiele pracy, treningów i wysiłku. Oczywiście także wiele pasji, bo po prostu lubię sport – więc chyba bym powiedziała, że to frajda, ale i praca. Bardzo systematyczna.
- Najbardziej podziwiam to, jak Pani godzi pracę w szpitalu z dość absorbującą pasją. Można?
– Z całą odpowiedzialnością zapewniam, że można. To nie musi ze sobą kolidować, pod warunkiem, że dobrze zorganizujemy sobie czas. Moja przygoda z bieganiem zaczęła się bardzo niedawno – w 2013 roku – i początkowo, za namową koleżanki z kliniki dr Izy Winkler, miałam tylko spróbować swych sił w biegach w czasie corocznych Lekarskich Igrzysk, które odbywają się w Zakopanem. Zawody odbyły się jesienią, a ja zaczęłam się do nich przygotowywać w lipcu – wtedy jeszcze całkiem samodzielnie. Efekt był miłym zaskoczeniem: w sztafecie 4 x 100 metrów zajęłam II miejsce, a na 3000 metrów piąte. Już wtedy postanowiłam, że za rok muszę być lepsza.
- Czyli bakcyl został połknięty?
– I to bardzo skutecznie! Pomyślałam, że skoro trenując tak krótko mam całkiem niezłe wyniki, to wezmę się za bieganie na serio i powalczę o miejsca na podium. A jak na serio to na serio – poszukałam wsparcia u trenera lekkiej atletyki Marka Kucharskiego z Agrosu Zamość, a także u byłego reprezentanta Polski Marka Jarosa. Odpowiednio ustawione treningi, dieta i indywidualne, opracowane do moich możliwości, zajęcia z techniki biegania ale także ćwiczenia ogólne i wzmacniające siłę mięśni, szczególnie mięśni głębokich tzw. stabilizacja, dały efekty. W tym miejscu chciałabym im serdecznie podziękować za fachową pomoc i wsparcie. Poniższe osiągnięcia są wynikiem mojej i ich pracy.
- Ten efekt to start na Światowych Igrzyskach Lekarskich w Welts w Austrii w 2014 roku?
– Zdobyłam tam dwa srebrne medale: na 400 i na 800 metrów oraz medal brązowy na 1500 metrów. To w ogóle był dla mnie dobry rok, na Mistrzostwach Lekarzy w Radomiu wygrałam bieg na 1500 metrów, a jesienią na igrzyskach w Zakopanem zdobyłam 3 złote medale na dystansach od 100 do 3000 metrów i 3 srebrne.
- I wtedy apetyt zaczął rosnąć?
– Zaczął. Zrozumiałam, że bieganie jest najbardziej odpowiadającą mi dyscypliną, chociaż od dziecka sport był mi bardzo bliski i zawsze „coś” uprawiałam. W szkole podstawowej skoki do wody, w liceum i później, studiując już medycynę, grałam w siatkówkę; ćwiczyłam też na siłowni, także ze sztangą, a z bratem jeździłam rowerem – po 60 km dziennie. Jednak przez te wszystkie lata nie miałam takiej jednej ukochanej dyscypliny.
- Dopiero już będąc lekarzem z doktoratem, na stanowisku w klinice pojawił się bieg?
– Najwyraźniej tak miało być, chociaż troszeczkę żałuję, że nie wpadłam na to kilka lat wcześniej. Rezultat mógłby być pewnie jeszcze bardziej efektowny. Tak mówią też trenerzy, ale formę można stale budować i walczyć o wyniki.
- Zaraz, zaraz – przecież ma Pani tylko w roku 2015 wybieganych 13 medali! I tytuł Sportowca Roku przyznany przez NIL!
– To prawda, na Mistrzostwach Lekarzy w Toruniu zdobyłam dwa złote medale (800 i 1500 metrów); na zawodach światowych w Limerick w Irlandii 3 srebrne (400, 800 i 4 x 100 metrów) i dwa brązowe (200 i 1500 metrów) a w Zakopanem zdobyłam aż 6 złotych (100, 200, 400, 1500, 3000 i sztafecie 4 x 100 metrów).
- W sumie przebiegła Pani w czasie tych startów 1100 kilometrów! Są jakieś koszty takich osiągnięć?
– Nie myślę tak o bieganiu. Po prostu biegam z głową. Nie miałam żadnych kontuzji czy urazów. Dbam o to, aby pracę pogodzić z treningami, a ćwiczę codziennie z wyjątkiem dni, kiedy mam dyżury. Uważam, że bieganie wspaniale wpływa także na inne sfery życia – biegnąc mogę sobie wszystko spokojnie przemyśleć, poukładać, odstresować się, uwolnić od zmęczenia po pracy w szpitalu. Dzisiaj już nie wyobrażam sobie, abym nie biegała. Oczywiście, zamierzam nadal startować, chociaż w tym roku chyba nie uda mi się uczestniczyć w igrzyskach światowych. Tym razem wygra praca i konferencja naukowa na temat zabiegów cięcia cesarskiego, którą organizuje m.in. moja klinika w Kazimierzu Dolnym, ale jesienią mam nadzieję, że bez przeszkód wystartuję w Zakopanem.
- Co robi biegająca ginekolożka, kiedy nie biega?
– Gotuje! To moja druga wielka pasja. Polędwiczki w sosie kawowo-daktylowym albo tarta cytrynowa, deser panna-cotta kokosowa z tymiankiem to moja specjalność, chociaż wciąż szukam nowych inspiracji i pomysłów. Ostatnio upiekłam pasztet gryczany z pieczonych warzyw i zielonej soczewicy oraz kurczaka w sosie chimichurri.