Stanisław Zderkiewicz (1931-2016)
W swoim długim życiu musiał się zmagać z ogromnymi nieraz przeciwnościami losu. Wojnę spędził w rodzinnym Pińsku w ciągłym lęku przed wywózką na Sybir przez Sowietów jako syna oficera Wojska Polskiego. Przeciwności losu nie oszczędził Mu okres powojenny. Ze względu na pochodzenie, poglądy polityczne a także służenie jako ministrant do mszy maturalnej, nie dostał się bezpośrednio po maturze na wymarzone studia medyczne. Udało się Mu natomiast dostać do dwuletniej Szkoły Felczerskiej, po skończeniu której zaczął pracować na zapadłych wioskach wschodniej Lubelszczyzny. Jednak i tutaj dopadła Go komuna, wcielając do wojska, w którym służył przez 2 lata. Przez cały ten okres nie ustawał w staraniach dostania się na medycynę. Cel swój osiągnął dopiero po 5 zdanych egzaminach wstępnych.
Po studiach Staszek zaczął pracę w Szpitalu Wojskowym w Lublinie, gdzie zdobył specjalizację z ortopedii a następnie, pracując w Klinice Ortopedii i Rehabilitacji, uzyskał drugi stopień specjalizacji z rehabilitacji, w której to specjalności pracował aż do emerytury, a pracował nawet po przekroczeniu 80. roku życia. Przez wiele lat był kierownikiem poradni rehabilitacyjnej przy ulicy Kowalskiej, a następnie przy ulicy Hipotecznej w Lublinie.
Był człowiekiem otwartym na ludzi, Jego przeogromny zmysł humoru zjednywał Mu rzesze współpracowników, przyjaciół i rodzinę. Zdaniem wielu współpracowników, praca z Nim należała do wielkiej przyjemności. Chętnie udzielał światłych rad swoim młodszym kolegom.
Za swoją wieloletnią rzetelną pracę został odznaczony Złotym Krzyżem Zasługi, odznaką Za Wzorową Pracę w Służbie Zdrowia oraz Złotą Odznaką Polskiego Towarzystwa Walki z Kalectwem.
W roku 1960 ożenił się i spędził 56 lat zgodnego pożycia ze swoją ukochaną żoną Barbarą – cenionym dermatologiem. Doczekał się udanej rodziny: córki, zięcia i dwojga wnuków, którzy właśnie ukończyli studia.
Odszedł na wieczny dyżur w dniu 17 października 2016 r. po roku choroby zmuszającej do leżenia.
Będzie Go nam – rodzinie, przyjaciołom i pacjentom bardzo brakowało.
Brat Edward