Pigułka kulturalna
Listy o wielkim świecie, polityce i życiu
Józef Potocki i Alik Koziełł-Poklewski byli przyjaciółmi, erudytami i gentlemanami. Byli też dyplomatami. Żyli w burzliwych i trudnych nie tylko dla Polski ale i świata czasach końca II wojny światowej i tworzącego się po jej zakończeniu nowego porządku świata.
O tym, jak widzieli i oceniali współczesne sobie wydarzenia polityczne, co sądzili o posunięciach wielkich tego świata m.in. Winstona Churchilla, gen. F. Franko czy króla Wielkiej Brytanii Jerzego IV można się dowiedzieć z wydanego właśnie nakładem Wydawnictwa Literackiego zbioru ponad tysiąca listów, jakie obaj panowie wymienili między sobą, a które opracował i dopełnił niezwykle cennymi komentarzami i wyjaśnieniami doktor Jerzy Jakubowicz, badacz dziejów rodów arystokratycznych, pasjonat historii z zamiłowania.
Prezentacja książki odbyła się 6 października w Sali Malinowej hotelu Bristol w Warszawie.
– Przygotowanie tej korespondencji, którą opracowałem i co dla mnie najistotniejsze, dopełniłem komentarzami, zajęło mi sześć lat benedyktyńskiej pracy – mówił w czasie prezentacji książki Jerzy Jakubowicz. – Nie ukrywam, było to fascynujące zajęcie, któremu z ogromną radością oddałem się całym sercem. Moim zadaniem było rozszyfrowanie skrótów, objaśnienie nazw np. rezydencji czy koligacji rodzinnych a także przybliżenie kontekstu opisywanych w listach zdarzeń i faktów.
Z prośbą o opracowanie listów do doktora Jakubowicza zwróciła się córka hr. Potockiego, Izabela d’Ornano, która chciała, aby listy jej ojca i jego bliskiego przyjaciela dotarły do wszystkich pasjonujących się historią. – Te listy niosą opinie na tematy polityczne i społeczne, ukazują poglądy dwóch nadzwyczaj uczciwych, inteligentnych i ustosunkowanych gentlemanów, posiadających wyjątkowe wręcz wyczucie polityczne – napisała hrabina d’Ornano we wstępnie do książki.
Nadzwyczajną wartość tych listów podkreślił obecny na spotkaniu prof. Andrzej Chwalba, historyk z Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Dzisiaj nie piszemy już listów. Mamy SMS-y, e-maile, które mają krótki żywot. Kiedy więc w ręce historyków trafia historia opisywana w korespondencji, każdy z nas przeżywa wielką radość. To są wartościowe, pisane na gorąco, oddające emocje i nastroje epoki źródła, nie do przecenienia – zaznaczał.
W nocie wydawniczej podkreślono, że obaj autorzy listów byli wytrawnymi komentatorami wydarzeń rozgrywających się na powojennej scenie politycznej. Ich korespondencja stanowi świadectwo historyczne, ważne dla poznania historii polskiej emigracji, ale też wykraczające poza „sprawę polską” – bo ukazujące zachodnią cywilizację w momencie wybuchu zimnej wojny. Listy pisane są w sposób przenikliwy i wręcz… proroczy, przewidując bezbłędnie – co pokazują fakty – bliższą i dalszą perspektywę dziejów świata.
Dla nas, współczesnych, wymownym na to przykładem jest fragment listu, w którym Potocki w 1951 roku pisze m.in. o… fanatyzmie religijnym na Bliskim Wschodzie: „Może i dziś Anglicy nie zdają sobie sprawy, że to głoszenie przez lata zasady, iż ich granica bezpieczeństwa jest na Renie, było przeciągłym preludium do zaistnienia granicy dzisiejszej na Łabie. Innego rodzaju wcześniejszym preludium było godzenie się przez Francję na rozbiory Polski. Z wypadków polityki może najbardziej znaczące wydają się te na Bliskim Wschodzie. Jakiś nowy fanatyzm i to nie nacjonalny, a religijny, wynikający z ogólnego niepokoju i, niestety, z coraz mniejszego respektu ludzi Wschodu – muzułmanów – do siły i cywilizacji Zachodu”.
Na spotkaniu, w którym uczestniczyły dzieci hr. Potockiego – Izabela z Potockich hr. d’Ornano i syn Piotr hr. Potocki a także prezes Rady Nadzorczej Wydawnictwa Literackiego Vera Michalski-Hoffmann, poruszono sprawę wydania pozostałych listów, jakie obaj panowie wymieniali jeszcze przez wiele lat. – Z radością podejmę się tego zadania – mówił doktor Jakubowicz, co zebrani na sali goście – wśród nich liczne grono potomków wielkich rodów arystokracji polskiej – przyjęli z ogromnym aplauzem.
Anna Augustowska
Wielki świat, wielka polityka 1940–1951. Korespondencja Józefa Potockiego i Alika Koziełł–Poklewskiego w opracowaniu i z komentarzami Jerzego Jakubowicza, Wydawnictwo Literackie, 2015 rok
Raz Dwa Trzy
Jeden z nielicznych zespołów polskiej sceny muzycznej łączących muzykę rockową ze współczesną poezją. Istnieje od 25 lat. 29 listopada zespół „Raz Dwa Trzy” wystąpi o godz. 17 w Lublinie. Jak zachęcają organizatorzy, koncert to dobra okazja do spotkania z Adamem Nowakiem, bo zespół rzadko bywa w telewizji, może trochę częściej w radiu. Unika celebryckiego rozgłosu, uważając, że nie jest to droga do skupiania na sobie uwagi widzów i słuchaczy. Bilety 50–90 zł. Przed koncertem trzeba sprawdzić, gdzie się odbędzie: w Centrum Kongresowym UP przy ul. Akademickiej czy przy ul. Skłodowskiej w odnowionej sali Filharmonii Lubelskiej.
Niepodległość zasłuchana
11 listopada o godz. 16 Orkiestra Symfoniczna Filharmonii im. H. Wieniawskiego pod dyrekcją Macieja Sztora, Akademicki Chór Politechniki Lubelskiej, Chór Filharmonii im. H. Wieniawskiego „Lutnia Lubelska” i Akademicki Chór Uniwersytetu Medycznego zapraszają na koncert muzyki filmowej. W programie, w którym jako solistka wystąpi Anna Lasota (sopran), będzie można usłyszeć utwory z filmów: „Park jurajski”, „Szeregowiec Ryan”, „Gladiator”, „Dawno temu w Ameryce” czy „Titanic” i „Gwiezdne wojny”. Organizatorzy uważają, że muzyka najlepszych z najlepszych: Johna Williamsa, Ennio Morricone, Hansa Zimmera, Jamesa Hornera i Alana Silvestri to świetna propozycja na Narodowe Święto Niepodległości. Koncert odbędzie się w Centrum Kongresowym UP (ul. Akademicka 15 w Lublinie), bilety kosztują 40–70 zł.
GypsyFingers
15 listopada o godz. 18 w studiu Radia Lublin będzie można posłuchać wschodzącej gwiazdy – brytyjskiego zespołu GypsyFingers! To duet: Victoria Coghlan i Luke Oldfield, syn legendy – Mike’a Oldfielda. Luke Oldfield jest nie tylko gitarzystą, multiinstrumentalistą i kompozytorem, ale również producentem muzycznym. Victoria Coghlan ma wykształcenie muzyczne, gra na fortepianie i gitarze, a także pisze większość tekstów GypsyFingers. Jak informują organizatorzy, wspólne kompozycje Victorii i Luke’a są określane przez samych muzyków jako „romantyczny, nowoczesny folk-pop”, opowiadają o codziennych biegunach życia: o radościach i problemach, wzlotach i upadkach, miłości i nienawiści. W programie mają nostalgiczne ballady, jak i utwory pełne energii i literackiej swobody. Artyści mają już za sobą debiutancki album „Circus Life”, który zdobył dobre recenzje w brytyjskiej prasie muzycznej. To ich pierwsza zagraniczna trasa koncertowa.
Bilety są po 45 zł.
Mikołaj z muzyką dawną
6 grudnia w południe można się wybrać na koncert bardzo znanego zespołu muzyki dawnej Scholares Minores pro Musica Antiqua z Poniatowej. Młodzi wykonawcy, którzy koncertują z wielkim powodzeniem na całym świecie wykonują muzykę europejską z okresu od XIII do XVIII w. Koncertom towarzyszą dawne, pełne uroku tańce, gra na dawnych instrumentach oraz bajecznie kolorowe stroje. Bilety kosztują 20–30 zł. Przed koncertem trzeba sprawdzić, gdzie się odbędzie: w Centrum Kongresowym UP przy ul. Akademickiej czy przy ul. Skłodowskiej w odnowionej sali Filharmonii Lubelskiej.
Metalowo i ostro
27 listopada o godz. 19 w lubelskiej hali Globus zacznie się spektakl multimedialny Symphonica. Jak zapewniają organizatorzy, bardzo duży nacisk został położony na przygotowanie kostiumów, charakteryzacji, światła i efektów scenicznych. Podczas koncertu usłyszymy m.in. utwory takich grup jak: Metallica, Scorpions, Aerosmith, Nightwish, Nirvana, Pearl Jam, Faith No More, Deep Purple, Soundgarden. Muzycy biorący udział w projekcie to artyści współpracujący na co dzień m.in. z Turnauem, Sikorowskim czy Rodowicz. Symfoniczne brzmienie zapewniają instrumentaliści Orkiestry Filharmonii Podkarpackiej. Wśród solistów organizatorzy wymieniają Małgorzatę Ostrowską. Bilety są w cenie 60–160 zł.
Maraton w Gardzienicach
W drugiej połowie listopada (20 i 21) oraz w pierwszej połowie grudnia (11 i 12) można wybrać się na trwający 2,5–3 godziny Gardzienicki Maraton Teatralny „Kosmos Gardzienic”. Początek o godz. 19. Włodzimierz Staniewski, założyciel i reżyser Ośrodka Praktyk Teatralnych „Gardzienice” proponuje widzom dwa spektakle: „Oratorium pytyjskie” z muzyką Mikołaja Blajdy, „Ifigenia w A…” wg Eurypidesa z muzyką Zygmunta Koniecznego (lub) „Ifigenia w T…” wg Eurypidesa i „Elektra” wg Eurypidesa oraz projekcje i wystawy w budynkach historycznych i w przestrzeni otwartej Gardzienic. Bilety są po 40–50 zł. Rezerwacje i informacje: tel. 81 532 98 40; 81 582 13 82.
Dla małych i jeszcze mniejszych
„W rytmie poloneza” to tytuł kolejnej edycji wydarzenia w ramach Lubelskich Smyków. Na koncerty dla niemowląt, małych dzieci oraz ich rodziców zapraszają na Zamek Lubelski organizatorzy, którzy promują ideę, że na kontakt z wartościową muzyką artystyczną nigdy nie jest za wcześnie. Przestrzeń koncertowa jest specjalnie przystosowana dla potrzeb najmłodszych odbiorców. Młodzi melomani mają możliwość słuchania muzyki wokalnej i instrumentalnej, a także aktywnego udziału w wykonywaniu muzyki poprzez grę na instrumentach czy wspólny śpiew.
22 listopada, godz. 10.30 wydarzenie dla dzieci do 2 lat, a o godz. 11.30 dla starszych – od 2 do 4 lat. Bilety – 30 zł dla dorosłych – trzeba rezerwować telefonicznie (81 531 51 12).
Piwnie, rybnie i estetycznie
28 i 29 listopada w Targach Lublin debiutują Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych. Jak informują organizatorzy, w trakcie imprezy będzie okazja rozsmakować się w różnorodnych stylach piwa, ich odmianach i aromatach, które zaprezentują fachowi miłośnicy piwa z polskich browarów rzemieślniczych. Oprócz nich mają być producenci cydru, a także sklepy i puby oferujące piwa craftowe zarówno z Polski, jak i z zagranicy. Każda pełnoletnia osoba, która lubi piwo znajdzie coś dla siebie.
Równolegle z Lubelskimi Targami Piw Rzemieślniczych w halach przy ul. Dworcowej będzie trwał Festiwal Przedmiotów Pięknych „Kolorowe Jarmarki” (spotkanie ze sztuką ludową i artykułami hand made, spotkania z twórcami przedmiotów artystycznych i poznanie nowych trendów oraz warsztaty).
W tym samym terminie i w tym samym miejscu będzie także zorganizowana Rybomania (miejsce spotkań pasjonatów wędkarstwa).
Wspinaczka na 13 piętro
Czy pisanie o rynku mieszkaniowym w Polsce – obecnym i tym sprzed wojny – może być ciekawe? Temat wydaje się, jeśli nie nudny, to co najmniej banalny. Jednak po lekturze najnowszej książki czołowego polskiego reportażysty Filipa Springera pt. „13 pięter” czytelnik całkowicie zmieni zdanie. Książkę czyta się jak dobry kryminał, jak książkę sensacyjną. A przecież to opowieści m.in. o TBS-ach, kredytach walutowych, gospodarce wolnorynkowej. Z drugiej strony jest to przede wszystkim opowieść o ludziach, o bezdomności, braku perspektyw i, niestety, braku wyboru.
Posiadanie własnego kąta jest podstawową i oczywistą potrzebą każdego człowieka. W rzeczywistości jest to luksus dostępny tylko dla najbogatszych i nielicznych. Brzmi kontrowersyjnie? Nic bardziej mylnego. Springer pokazuje rzeczywistość, w której własne mieszkanie mogą mieć tylko nieliczni, zwykle zresztą dzieląc je z bankiem, bo mało kogo stać na zakup mieszkania. Kredyt jest jedynym rozwiązaniem – a i tak dostępnym tylko dla wąskiej grupy „szczęśliwców. A rynek wynajmu, który mógłby to zmienić, jest głównie prywatny, ceny zbyt wysokie w myśl zasady, że „każdy spłaca czyjś kredyt” i przede wszystkim mieszkań na wynajem jest za mało.
Springer pokazuje gorzkie opowieści: małżeństwa, które wzięło kredyt we frankach i jest to teraz jedyna rzecz, która ich wiąże. Byłego pracownika banku, który tak bardzo uwierzył w zapewnienia ekonomistów, że rynek jest i będzie stabilny, że teraz razem z rodziną grozi mu eksmisja. Pracowniczki wielkiej firmy deweloperskiej, która świadomie namawia ludzi na kredyty, choć wie, że wielu z nich nigdy ich nie spłaci.
Zaletą książki jest część pierwsza, poświęcona rynkowi mieszkaniowemu w dwudziestoleciu międzywojennym. Autor przytacza fragmenty notek prasowych, informujących o kolejnych samobójstwach, które były wynikiem eksmisji, biedy, bezdomności: „Październik 1931 r. Bezdomna od kilku dni Maria Złotnicka wchodzi z dwojgiem dzieci na ostatnie piętro kamienicy, otwiera okno na klatce schodowej i wyrzuca przez nie syna, a później córkę. Na koniec skacze sama”. W przeludnionej Warszawie brakowało miejsc w schroniskach, na jej obrzeżach powstawały biedadomy, brakowało noclegowni, a te, które funkcjonowały, były siedliskiem brudu, nędzy i chorób.
Springer pokazuje działalność Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej i rolę Teodora Toeplitza, który wyznaczył inne trendy w podejściu do kwestii mieszkaniowej. Pokazał, czym jest budownictwo społeczne. Niestety, do dziś nie doczekał się naśladowców swojej idei. AA