Interwencje po japońsku
z radiologiem Maciejem Szajnerem z Zakładu Radiologii Zabiegowej i Neuroradiologii PSK 4 w Lublinie, członkiem zarządu European Society of Minimally Invasive Neurological Therapy, rozmawia Anna Augustowska
- Wróciłeś z Japonii, gdzie byłeś jedynym Polakiem zaproszonym jako wykładowca na światową konferencję neuroradiologów interwencyjnych WLNC w Kobe. Jak wrażenia?
– Zgadza się, spotkania WLNC (World Live Neurovascular Conference), organizowane przez grupę światowej klasy specjalistów neuroradiologii interwencyjnej, są co roku w innym miejscu na świecie. Celem tegorocznej konferencji była głęboka dyskusja na temat operacji, które były dla nas transmitowane na żywo z wielu ośrodków na świecie, obserwacja różnorodności technik operacyjnych, strategii i wymiana poglądów. W konferencji brało udział blisko 600 uczestników, głównie z krajów azjatyckich. Z Polski byłem tylko ja. Na spotkanie WLNC zaproszony byłem po raz czwarty, tym razem odbyło się w niezwykłej Japonii. Przeżycie niesamowite. Proszę sobie wyobrazić, że w przedostatnim dniu konferencji uczestniczyliśmy aż w 15 transmisjach z różnych sal operacyjnych z trzech kontynentów, nasze komentarze musiały być więc krótkie i merytoryczne do bólu, co wymuszało skupienie i, jak sądzę, podnosiło wartość wystąpień. Tym bardziej że transmitowane operacje były bardzo różne: od dość standardowych jak stentowanie tętnic szyjnych po bardzo skomplikowane decyzyjnie i technicznie leczenie tętniaków wrzecionowatych tętnic mózgowych. Doprawdy to było niezwykłe przedsięwzięcie logistyczne. Towarzyszyły mu burzliwe, ale też bardzo twórcze dyskusje. Tym bardziej że Japonia to kraj charakteryzujący się niezwykłą odmiennością właściwie w każdej dziedzinie, również w medycynie. Japończycy mają swoje przekonania i rozwiązania wynikające z kwitnącej technologii, warunków cywilizacyjnych i cech czysto ludzkich. Konfrontacja naszych poglądów była więc arcyciekawa.
- Czy widać postęp w dziedzinie, którą się zajmujesz?
– O tak, postęp technologiczny w radiologii zabiegowej wyprzedza znacznie postęp mentalny. W Japonii nowe urządzenia wprowadzane są niemal co pół roku!
Każde z nich wymaga czasu na testy, zastosowanie i obserwację skuteczności, a w tym okresie często pojawiają się już kolejne. Jest to oczywiście marketing, nierzadko inżynieryjnie fenomenalny, lecz mam wrażenie, że, niestety, bez szans na dłuższe zaistnienie w praktyce. A szkoda, wiele z tych urządzeń, takich jak różne rodzaje stentów kierunkowych, czyli gęsto tkanych siatek mających za zadanie zmienić hemodynamikę przepływu krwi we wnętrzu tętniaka mózgu, a w szczególności zastosowania kilku sprzętów razem, nie zostanie nigdy do końca poznana, chociaż potencjalnie są bardzo skuteczne. Wciąż największym wyzwaniem jest prawidłowe rozumienie patologii i w konsekwencji ustalenie odpowiednich wskazań do leczenia, dobór właściwych materiałów i „last but not least” – strategii. Pod tymi względami pojawia się wiele różnych opinii, kontrowersji i sporów, często wynikających właśnie z mentalności i osobistych poglądów. Technologia pozwala Japończykom leczyć zmiany naczyniowe multidyscyplinarnie np. naczyniaki mózgu. Istnieje wiele sal operacyjnych, które pozwalają na przeprowadzenie jednoczasowej diagnostyki, zabiegu embolizacji i operacji neurochirurgicznej. Dostępność do takiej technologii jest w Europie jeszcze ograniczona, stąd spory dotyczące strategii i wykonalności pewnych operacji proponowanych jako standard.
- Jaki był temat Twojego wystąpienia?
– Jako panelista uczestniczyłem w dyskusjach, wyrażałem swoje opinie i prezentowałem własne operacje jako przykłady trudnych decyzji i ich konsekwencji. Duże zainteresowanie wzbudziły operacje tętniaków mózgowych, które przeprowadziłem u chorych z zastosowaniem płynnych i stałych materiałów embolizacyjnych. Jeden z nich, gigantyczny tętniak mózgu leczony przed erą stentów kierunkowych, przy zastosowaniu spiral odczepianych i środka ONYX. Oczywiście, są to wyjątkowe sytuacje, wymagające wyjaśnień i opisu, lecz za każdym kryje się pomysł, idea, która może być początkiem czegoś nowego, lub jedynie przyczynkiem do dyskusji.
W czasie takich wystąpień można się wiele nauczyć, zapewniam. Jak wspomniałem, w konferencjach WLNC uczestniczę po raz czwarty. Cieszę się, że moi zagraniczni koledzy widzą wartość w mojej pracy i poglądach. W Polsce tego nie ma, takie warunki i czasy. Choć nie ustaję w nadziei, że będziemy mogli, choć lokalnie, stworzyć działalność na skalę europejską. Jest to całkowicie możliwe, jedynym warunkiem jest życzliwość władz i przyzwolenie na postęp. Obserwuję dynamiczny proces rozwoju naszej dziedziny już od dłuższego czasu z pozycji członka zarządu ESMINT (European Society of Minimally Invasive Neurological Therapy). I widzę, że idzie w dobrym kierunku, jest niezwykle przemyślany i daje prawdziwe, rzeczywiste efekty, jak choćby całkowitą zmianę w leczeniu udarów mózgu.
- Jakie masz oczekiwania po tylu latach pracy i obserwacji innych?
– Zdecydowanie oczekuję większego zaangażowania w dążenie do nowoczesności pod każdym względem. Zakład Radiologii Zabiegowej SPSK 4 w Lublinie ma w dziedzinie neuroradiologii zabiegowej bardzo duże zasługi, wprowadzano tu nowe techniki zabiegowe, jak zastosowanie ONYX w leczeniu naczyniaków mózgu, wprowadzenie do użytku spiral oczepianych elektrolitycznie i wiele innych, myślę, że ta działalność nieco w cieniu, niedoceniona a zasługuje na większą uwagę. Szczególnie nasze wyniki, które są na tym samym poziomie, co w ośrodkach zachodnich, choć osiągnięte w bardziej niesprzyjających warunkach. To wiele mówi o potencjale i naszych możliwościach.