Domagamy się powrotu do zapisów porozumienia
z Jakubem Kosikowskim, przewodniczącym Komisji ds. Młodych Lekarzy ORL w Lublinie oraz przewodniczącym Porozumienia Rezydentów OZZL, rozmawia Jerzy Jakubowicz
- Młody lekarz to…
– Młody lekarz to umownie lekarz do momentu ukończenia procesu pierwszej specjalizacji, albo do ukończenia 35-36 roku życia. Ewentualnie to pierwszych 10 lat pracy w zawodzie. Na tę chwilę w Polsce mamy około 16 tysięcy rezydentów, 4 tysiące stażystów i kilka tysięcy osób robiących specjalizacje w inny sposób. Całkowita liczba młodych lekarzy to dwadzieścia kilka tysięcy, a to trochę ponad 15 proc. lekarzy w Polsce.
- Lekarze rezydenci rozbudzili zainteresowanie młodych lekarzy działalnością samorządu lekarskiego. To bardzo pozytywny efekt waszej dotychczasowej działalności.
– Zobaczymy, jak to się przełoży na działania izby, bo nie chodzi przecież o samo bycie delegatami. Młodzi poczuli się trochę osamotnieni w swojej walce o poprawę warunków pracy. Z drugiej strony skąd starsi lekarze specjaliści mają znać problemy młodych i się nimi zajmować? Stąd pomysł, by wprowadzić nowe, młode osoby do samorządu. W skali kraju, w kilku izbach udało się to skutecznie przeprowadzić. Miejmy nadzieję, że nie będą to same „duchy”, a aktywni działacze, którzy poprawią ocenę samorządu w swojej grupie wiekowej.
- Okręgowa Rada Lekarska w Lublinie powołała Komisję ds. Młodych Lekarzy, został Pan jej przewodniczącym.
– Samo powołanie komisji jest krokiem w dobrym kierunku, ale nie rozwiąże problemów młodych. Zwłaszcza dotyczących procesu specjalizacji. Zsyłki na SOR, przymusowe dyżury, mobbing, niepuszczanie na obowiązkowe staże, nieprzestrzeganie prawa pracy. Tym właśnie chcemy się zająć. Samorząd powinien być pierwszym i największym obrońcą lekarzy w takich sprawach, a na szczęście
lekarze specjaliści rzadziej spotykają się z takimi problemami, stąd nie wiedzą, jak to naprawić. Nam wydaje się, że wiemy. Będziemy walczyć o lokalną poprawę sytuacji lekarzy, w nierównych sporach z pracodawcami.
- Główne cele działalności ww. komisji – na etapie początkowym i w dalszej perspektywie…
– Jak powiedziałem przed chwilą, to przede wszystkim pomoc prawna i logistyczna, dotycząca nieprzestrzegania przez pracodawcę założeń procesu kształcenia specjalizacyjnego. Planujemy powołać szybką pomoc prawną, która będzie interweniowała w takich przypadkach. Gdy to nam się uda, dopiero zastanowimy się nad kolejnymi celami. W tej chwili jest to najbardziej palący problem młodych lekarzy.
- Czy są różnice w problemach młodych lekarzy w naszym regionie i w skali ogólnopolskiej?
– Tak naprawdę to ich nie ma. W skali kraju można mówić o nieprzestrzeganiu prawa przez szpitale, tonach papierowej biurokracji, brakach kadrowych oraz o niskich pensjach. Regionalnie mamy te same problemy, ale samorząd powinien zajmować się głównie prawem. Od pozostałych spraw mamy Porozumienie Rezydentów OZZL. Porozumienie zajmuje się problemami ogólnokrajowymi, a my w Okręgowej Izbie Lekarskiej zajmiemy się lokalnymi.
- Jest Pan również przewodniczącym Porozumienia Rezydentów OZZL. Na czym polegają wasze obecne działania?
– Monitorujemy sytuację, współpracujemy przy legislacji. Jako Porozumienie Rezydentów OZZL współuczestniczymy w pracach nad zmianą Ustawy o zawodzie lekarza i lekarza dentysty. Problemy, które czekają na rozwiązanie są stałe. Są to problemy z określeniem refundacji, braki kadrowe, zbędne obowiązki i biurokracja, fatalne warunki zatrudnienia, nieprzestrzeganie prawa pracy przez szpitale, nieadekwatne do obciążeń i odpowiedzialności zarobki, utrudnienia w prowadzeniu specjalizacji, beznadziejny system rekrutacji. My jesteśmy nie od narzekania, ale od tego, aby te problemy pomóc rozwiązywać.
- 8 maja 2018 r. minął pierwszy termin określony w lutowym porozumieniu z rządem. Ministerstwo Zdrowia miało przedłożyć KPRM projekt ustawy realizującej porozumienie. Czy MZ dotrzymało słowa?
– Termin rzeczywiście został spełniony, ale sam projekt ustawy bardzo różni się w szczegółach od lutowego porozumienia. Nie wiemy, czy wynika to z pisania go na ostatnią chwilę, skoro złożono go w dniu deadline’u, czy to celowy zabieg. Złożyliśmy do MZ protest w tej sprawie, uczestniczymy w konsultacjach społecznych. To samo uczyni OZZL i miejmy nadzieję Naczelna Izba Lekarska. Nie może być tak, że my, lekarze, dotrzymaliśmy słowa i dla dobra pacjentów wygasiliśmy protest, a ministerstwo próbuje nas oszukać.
- Proszę przypomnieć, jakie były główne zasady lutowego porozumienia.
– W tym porozumieniu zawarto zapis, że w zamian za bon zwiększający podstawę rezydentury, lekarz po jej skończeniu przepracuje 2 lata w kraju w wymiarze etatu na NFZ. Zapis ten wyklucza wielu rezydentów z możliwości pobrania tego bonu, bo nie będą mogli go potem odpracować. Lekarze medycyny sądowej, stomatolodzy, wiele specjalizacji lekarskich. Do tego część lekarzy pracuje później nie na godziny, a na procedury, np. opisane preparaty patomorfologiczne, czy zdjęcia RTG. Jak to wtedy liczyć? Kto to będzie ewidencjonował? Domagamy się powrotu do zapisów porozumienia. Do sprawdzenia „odpracowania” bonu, powinien wystarczyć opłacany w Polsce podatek PIT. Wtedy mamy pewność, że lekarz pracuje dla polskiego pacjenta. Nie rozumiemy też dlaczego bon mamy mieć wypłacany netto, a w przypadku zerwania przez lekarza umowy, oddać brutto. Przecież został już od tego zapłacony podatek. Mamy go zapłacić drugi raz?
- Co jest największą kością niezgody?
– Jest nią zapis dotyczący podwyżek dla specjalistów. W porozumieniu podwyżkę do 6750 zł brutto otrzyma każdy specjalista pracujący w publicznej ochronie zdrowia w kraju, o ile zgodzi się na zakaz konkurencji z wyłączeniem ambulatoriów, rehabilitacji i sektora prywatnego. W ustawie zapisano podwyżki tylko dla lekarzy specjalistów opieki całodobowej i całodziennej. Wyeliminowano POZ, AOS i wiele innych podmiotów, a przecież to tam są największe kolejki. Jeśli ustawa przejdzie w tym kształcie, to dojdzie do kuriozalnej sytuacji, że pracujący w szpitalu i przyszpitalnej poradni lekarz otrzyma podwyżkę, a pracujący tylko w poradni już nie. To zakrawa na ordynarne wypychanie specjalistów do sektora prywatnego. Dziwi tym bardziej, że 16 kwietnia minister Szumowski w Chełmie mówił, że będzie chciał przyciągnąć lekarzy z sektora prywatnego do publicznego. Do tego z zakazu konkurencji nie wyłączono ZOL, hospicjów, czy ZRM, co naszym zdaniem spowoduje katastrofalny w skutkach brak lekarzy do obsady dyżurowej dla tych podmiotów i widmo braku lekarzy choćby dla pacjentów paliatywnych. Przecież ogrom kadry hospicjów stanowią szpitalni lekarze specjaliści, którzy pracują tam na kontraktach łatając dziury w ich obsadzie. Wolelibyśmy nie myśleć, co się stanie, jeśli ich zabraknie.
Jeżeli MZ nie poprawi tych rozbieżności i ustawa nie wejdzie w życie w dniu 1 lipca, w formie podpisanej w lutowym porozumieniu to uznamy to za zerwanie porozumienia przez stronę rządową. A na tym przede wszystkim ucierpią pacjenci.