Jeżyk z bardzo dużego lasu, czyli o sile bajek

Opublikowano: 23 marca, 2016Wydanie: Medicus (2016) 04/20164,4 min. czytania

Lekarz z pasją

z prof. Anną Grzywą, psychiatrą z Kliniki Psychiatrii UM w Lublinie, autorką wielu prac naukowych i podręczników psychiatrii a także bajek dla dzieci, rozmawia Anna Augustowska

  • Dlaczego jeż?

– Nie wiem. Tak po prostu wyszło. Całymi latami, tuż przed snem, opowiadałam moim córkom bajki, których bohaterem był mały jeż. Jego przygody wymyślałam spontanicznie, zawsze pomagały moim wtedy małym dzieciom w zasypianiu. Dzisiaj nie pamiętam dlaczego właśnie jeż, a nie jakiś inny zwierzak, piesek, kot czy miś, stał się bohaterem tych opowieści do poduszki. W każdym razie żadna z córek nie protestowała. Jeż zadomowił się w naszym świecie i stał się na długie lata „domownikiem”. Naprawdę to były lata, bo między moimi trzema córkami jest duża różnica wieku. Kiedy najstarsza miała 18 lat najmłodsza dopiero się urodziła, siłą rzeczy więc jeżykowe opowieści towarzyszyły nam bardzo długo.

Po latach, kiedy najmłodsza z córek już dorosła, zasugerowała mi, abym te historie spisała i tak powstał zbiór bajek o przygodach Jeżyka, jego rodziców, dziadków i młodszego brata.

 

  • Każda z tych bajek zaczyna się zdaniem: „W bardzo dużym lesie, w jamce ukrytej wśród korzeni wielkiego dębu, żyła rodzina Jeży”. Trzeba dodać, że to wzorowa, wręcz idealna rodzina. Chyba takich nie ma w realu?

– To rodzina, która bardzo się kocha, wspiera i sobie pomaga. Jeżyk, który przeżywa różne przygody, może na nią liczyć. I, jak myślę, właśnie w tym tkwi siła tych bajek. Ktoś nazwał je bajkami terapeutycznymi. Jeśli takie są, to bardzo się cieszę. Mój bohater nie uczestniczy w wydumanych historiach. Styka się z tym, co chyba każde dziecko wcześniej czy później będzie przeżywało np. ze smutkiem po śmierci kogoś bardzo bliskiego albo z zazdrością o młodsze rodzeństwo.

 

  • Bajka ułatwia przeżywanie tych emocji?

– Ułatwia, oswaja, bardzo pomaga sobie z nimi radzić. Pomaga też dorosłym, bo podpowiada, jak o tych emocjach rozmawiać z dziećmi, jak wspierać je w rozwoju. Ubolewam, że teraz większość dzieci całe godziny spędza wpatrzona w kreskówki, które ogląda na ekranach komputerów czy tabletów. Czy w ogóle ktoś im opowiada historie, tak, aby mogły wszystko to sobie wyobrażać a nie tylko biernie wpatrywać się w migające, jak w kalejdoskopie obrazki? Chyba nie. Szkoda, bo to wspaniała okazja do pogłębiania wzajemnych relacji.

  • A Pani ulubiona bajka, taka, która miała dla Pani w dzieciństwie szczególne znaczenie?

– Hm… trudne pytanie. Pewnie dlatego, że w moim dzieciństwie nie było tych bajek zbyt wiele. Miałam pięć lat, jak zmarła moja mama, tata nie miał czasu na snucie opowieści. To były inne czasy. Pewnie też z tego powodu tak bardzo chciałam zapewnić moim dzieciom to, czego kiedyś mi zabrakło. Stąd też wieczorne usypianie przy bajkach.

Skoro jednak pani pyta… Po namyśle muszę stwierdzić, że baśnią, o której mogę powiedzieć, że jest mi najbliższa jest… „Brzydkie kaczątko” H.Ch. Andersena. W jakimś sensie przez pewien czas w swoim życiu czułam się takim brzydkim kaczątkiem. Na szczęście, podobnie jak w tej baśni, moje życie odmieniło się dając mi szczęście i osobiste, i zawodowe.

 

  • Czy bajki to już zamknięty w tej chwili rozdział? Może powstają nowe, dla wnuków?

– Obecnie, chociaż może nie na zawsze, nie piszę bajek. Jeżyk co prawda nie opuszcza mnie, mam w domu całą kolekcję figurek jeży – ponad 300 różnych „wcieleń”: glinianych, pluszowych, metalowych czy szklanych, które dostaję od moich bliskich i od przyjaciół, ale chwilowo przestał być bohaterem nowych historii. Teraz piszę wiersze. Właśnie w wydawnictwie Słowa i Myśli ukazał się mój tomik pt. Poemus. To zbiór wierszy najnowszych, ale także utworów pochodzących z poprzednich tomików pt. Emocje z 1995 roku i Warianty z 1999 r. Nie kryję, że po głowie „chodzi” mi też powieść, ale jest jeszcze za wcześnie, abym zdradzała więcej konkretów.

 

  • Przede wszystkim jest Pani autorką ponad 320 prac naukowych, w tym siedmiu książek i podręczników z psychiatrii. Czym zawodowo się Pani pasjonuje?

– Bardzo interesowało mnie zawsze myślenie chorych psychicznie, głównie urojenia. To jeden rozdział mojej twórczości. Później zajęło mnie myślenie ludzi zdrowych, ale też w jakimś sensie zaburzone. Napisałam o tym kilka książek – to m.in. Pułapki manipulacji, Potęga manipulacji czy Manipulacja. Wszystko, co powinieneś o niej wiedzieć (właśnie wydawnictwo szykuje nowe wydanie). Ostatnio napisałam też książkę pt. Jak oswoić się z myślą o starości, umieraniu i śmierci. To pozycja dla szerokiego grona czytelników – po prostu każdy z nas starzeje się, przeżywa odchodzenie innych i musi też umrzeć. Jednak ludzie współcześni boją się o tym myśleć. A to przecież nieuchronne.