Diagnoza wstępna

Opublikowano: 29 stycznia, 2017Wydanie: Medicus (2017) 01-02/20172,8 min. czytania

Janusz SpustekCzy „wyleją” pediatrów i internistów? Pytanie ma związek z projektem ustawy o podstawowej opiece zdrowotnej, konsultowanym obecnie i budzącym niepokój. Takim zaniepokojonym jest (lub był) na przykład rzecznik praw dziecka, co spowodowało reakcję Ministerstwa Zdrowia. Sprawa dotyczy zapisu w art. 5 projektu, który wskazuje, kto jest lekarzem POZ. Otóż są to lekarze posiadający specjalizację lub odbywający szkolenie z medycyny rodzinnej oraz posiadający specjalizację II stopnia z medycyny ogólnej, z którymi NFZ zawarł umowę lub pracują u świadczeniodawcy, który posiada umowę o udzielaniu świadczeń POZ.

Resort zdrowia w swojej odpowiedzi uspokaja i wskazuje przepisy przejściowe zawarte w art. 31 projektu a mówiące, że inni lekarze, w tym pediatrzy, mogą pracować w POZ do 2025 roku. Ten temat, budzący wiele kontrowersji, szczególnie dotyczący pediatrów, jest dyskutowany w środowisku lekarskim, i nie tylko, od wielu lat. Na szczęście pojawiały się przepisy korygujące, bez których już dzisiaj nie mielibyśmy w podstawowej opiece zdrowotnej ani jednego pediatry. Rozumiem rolę lekarza rodzinnego w sprawowaniu opieki podstawowej, ale czy słuszne jest dążenie do eliminowania pediatry w tej opiece? Trudno jest brać za przykład funkcjonowanie odpowiednika POZ w krajach zachodnich, bo finansowanie i jego skutki w ochronie zdrowia są nieporównywalne. Z doniesień pacjentów wynika, że ponoć w Niemczech dzieci w wieku do pół roku, z gorączką, są automatycznie kierowane do szpitala. Wątpię, czy takie postępowanie wytrzymałyby polskie oddziały pediatryczne. W Polsce pediatra POZ w wielu wypadkach leczy takie stany, a lekarz rodzinny, zwłaszcza kiedy niedawno uzyskał specjalizację – raczej nie chce leczyć dzieci w ogóle. Pediatrzy na pytanie zadawane im, co poza wiedzą decyduje o ich umiejętnościach zawodowych, odpowiadają – praktyka. Może dlatego, w wielu przypadkach, matki szukające stałej opieki dla swoich dzieci, przede wszystkim upewniają się, czy w danej placówce jest pediatra. To dobrze, że takie pytanie można zadać, ale przypuszczam, że tylko w większym mieście. Podejście decydentów w ochronie zdrowia do tego tematu przypomina krzywą sinusoidalną z charakterystycznymi jej wznoszeniami i spadkami. Przed kilku laty byliśmy na najniższym poziomie krzywej i lekarze pediatrzy mieli świadomość, że jeżeli nie rozpoczną specjalizacji z medycyny rodzinnej, ich praca w podstawowej opiece zdrowotnej dość szybko się skończy. Dzisiaj średnia wieku lekarza pediatry wynosi 58 lat, a w związku z tym decyzja o rozpoczynaniu nowej specjalizacji w wielu przypadkach może być trudna, a nawet niemożliwa, szczególnie biorąc pod uwagę nowy wiek emerytalny od 1 października 2017 roku, tj. 60 l. dla kobiet, 65 l. dla mężczyzn. Jeżeli rodzice dziecka szukający dla niego pomocy w POZ mają do wyboru pediatrę lub lekarza medycyny rodzinnej, jestem przekonany, że wybiorą pediatrę, co jest dla mnie zrozumiałe. Decydenci postanowili, że przynajmniej w godzinach nocnych, w nocnej i świątecznej pomocy musi być pediatra. A swoją drogą, ciekawe, w czyim interesie jest wyeliminowanie pediatrów z dość dobrze funkcjonującego POZ, bo na pewno nie w interesie naszych dzieci. Biorąc pod uwagę dotychczasowe doświadczenia w tym zakresie, możemy stworzyć polski model POZ ze stałym dla pediatry miejscem i uznaniem tej specjalności za priorytetową.

Janusz Spustek