Przychodzi diabetolog do diabetologa
z Piotrem Dziemidokiem, diabetologiem, kierownikiem Kliniki Diabetologii IMW w Lublinie, rozmawia Monika Bojarska-Łoś, diabetolog WSSz im. Wyszyńskiego w Lublinie
- Za nami XX Jubileuszowy Zjazd Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego, który odbył się w Lublinie. Jak z perspektywy szefa komitetu organizacyjnego zjazdu oceniasz dzisiaj to wydarzenie?
– Zjazd był ważny pod wieloma względami – dla nas, bo po raz pierwszy – w dwudziestoletniej historii towarzystwa – odbył się w Lublinie. Zwieńczył też pracę starego zarządu regionalnego, który od 10 lat czekał na szansę organizacji zjazdu i po osiągnięciu czegoś, co można nazwać „wydolnością zjazdową’ złożył aplikację i wygrał konkurs na jego organizację. Był też ważny dla miasta, bo 2 tysiące gości przez 3 dni oprócz uczestnictwa w obradach zwiedzało Lublin. Był też ważny dla mnie osobiście – urzeczywistnił moje marzenia o organizacji dużej imprezy w Lublinie oraz stanowił pożegnanie i zakończenie rozdziału, jakim była moja 10-letnia praca w zarządzie regionalnym PTD. Wielkim przeżyciem dla wszystkich były wykłady prof. Ralpha DeFronzo. Uczyliśmy się diabetologii z jego prac – bez przesady można więc powiedzieć, że ikona
diabetologii zaszczyciła nasz zjazd. Prof. DeFronzo to połączenie genialnego (wcale nie przesadzam!) naukowca i skromnego ujmującego człowieka. Mieliśmy zaszczyt gościć go w klinice Instytutu Medycyny Wsi. Opiekowała się profesorem asystentka naszej kliniki – Daria Gorczyca-Siudak i jej mąż. Chcę im za to bardzo podziękować.
- Zjazd miał też dodatkowy akcent – po raz pierwszy dzięki Twojej inicjatywie i akceptacji Zarządu Głównego PTD odbył się w IMW kurs dotyczący zespołu stopy cukrzycowej.
– PTD prowadzi od 5 lat szkołę pompową, a teraz – po raz pierwszy – odbyła się szkoła stopowa, która składała się z jednodniowego cyklu wykładowo-warsztatowego. Część wykładową poprowadzili koledzy z Warszawy, Krakowa, Wrocławia, Gdańska – z wiodących ośrodków w Polsce leczących ZSC oraz z IMW, bo mam nadzieję, że ze względu na liczbę pacjentów oraz fakt, że lubelski ośrodek funkcjonuje 14 lat do tych wiodących się zaliczamy. Część praktyczną przygotowali koledzy ode mnie z kliniki.
Chcę podkreślić, że zarówno zajęcia, jak i wykłady były prowadzone „pro bono” (bez wynagrodzenia). Dziękuję z tego miejsca dr Annie Tochman-Gawdzie, która bardzo pomogła w przygotowaniu części praktycznej. Bez jej wkładu pracy zajęcia by się nie udały.
- Wielu diabetologów jest zainteresowanych tym trudnym interdyscyplinarnym zagadnieniem. Czy istnieje szansa na stworzenie na wzór istniejącej już szkoły pompowej PTD „szkoły stopowej”?
– Bardzo bym chciał, ale to nie jest moja decyzja tylko zarządu PTD i sekcji stopy cukrzycowej. Formuła powinna ulec zmianie, z większym naciskiem na umiejętności praktyczne, ale jeśli się nie zrobi pierwszego kroku to i biegu się nie ukończy. Kontynuując tę metaforę jesteśmy już na etapie truchtu, ale decyzje będą zapadały wyżej. Mam nadzieję, że prof. Grzegorz Dzida, który od tego roku jest członkiem zarządu PTD będzie chciał nam pomóc w realizacji tej idei.
- Nie tylko zjazd PTD obchodził w tym roku jubileusz, Klinika Diabetologii w IMW, którą kierujesz, ruszyła 15 lat temu. Jaka jest Twoja ocena tego czasu?
– Zaczęliśmy w 2004 roku od 4 łóżek a ja byłem jedynym lekarzem, który był w niej zatrudniony na etacie. Ponieważ byłem też szefem, to mogę powiedzieć,
że dobrze się z szefem dogadywałem. Potem oddział zaczął się powiększać, przyszli kolejni lekarze. W ciągu tego czasu 4 lekarzy przeszło drogę od niespecjalisty poprzez specjalizację z interny do specjalisty diabetologa. Dzisiaj ten okres uważam za najlepszy zawodowo w moim życiu. Udało się nam stworzyć najpierw Poradnię Diabetologiczną, potem Metaboliczną, później Oddział Diabetologiczny, następnie pracownię Stopy Cukrzycowej (za rok 15-lecie istnienia) i Pracownię Neuropatii Cukrzycowej a na końcu Klinikę Diabetologii. Wszystkie te jednostki funkcjonują i rozwijają się – co daje mi powody
do zadowolenia a nawet dumy. Pracują tam lekarze, którzy się wykształcili na oddziale – co powoduje, że jest wspólna myśl terapeutyczna, podobne spojrzenie na leczenie pacjentów i diabetologię.
- Czym jest dla Ciebie diabetologia? Pytam o to trochę prowokacyjnie, bo niektórzy uważają, że jest specjalizacją niepotrzebną?
– Aby nie popadać w nadmierny liryzm – zawodowo jest jedyną, niekłamaną i ciągle trwającą miłością mojego życia. Jest też niewątpliwie dziedziną wzrostową XXI wieku z oczekiwaną liczbą chorych na poziomie 600 mln na świecie. Diabetologia lat 80. kojarzyła się z biureczkiem lekarskim i teczuszką, a teraz – osobiste pompy insulinowe, czyli zaawansowane technologie, leczenie owrzodzenia neuropatycznego z TCC (total contact cast), to chirurgia i ortopedia, diagnostyka powikłań typu 2, to kardiologia. A do tego psychologia i psychiatria, bo bez współpracy pacjenta porady lekarskie akurat w tej dziedzinie są nic niewarte. Jest też wyzwaniem epidemiologicznym i cywilizacyjnym na poziomie od województwa do globalnie całego świata. Jest dziedziną holistyczną, wyzwaniem dla lekarzy, epidemiologów i polityków. Ci ostatni pewnie jeszcze o tym nie wiedzą, ale w ciągu 5-10 lat się dowiedzą. Nawet na pewno się dowiedzą.
- Na koniec naszej rozmowy coś optymistycznego – jak w tym roku spędzisz urlop?
– Miałem urlop w lipcu, więc czas do września spędzałem na oddziale z przerwami na treningi tenisa stołowego – jestem namiętnym graczem i członkiem najstarszej w Polsce ligi tenisa stołowego amatorów – LLTSA. Trzeba jednak dodać, że w moim przypadku chęci przekraczają umiejętności i jestem regularnie pokonywany przez moich kolegów. Inna sprawa, że akurat oni grają znakomicie. Wiem też, że uda mi się wyrwać na dłuższe sobotnio-niedzielne spacery na Podlasie.