Wtorek
Dzisiaj od rana patrząc przez okno rozmyślam nad życiowymi wyborami. Na pewno nie żałuję i chyba nigdy nie żałowałam, że jestem lekarzem. Czasami zastanawiałam się, czy nie lepiej było skończyć prawo, być prokuratorem i ścigać złych ludzi. Ale w czasach, kiedy ja zaczynałam studia prokurator nie zawsze ścigał złych ludzi, bardzo często wręcz odwrotnie. W mojej pracy na pewno się nie nudzę. Każdy dzień to nowe niespodzianki i wyzwania. Czasami jest nawet zabawnie. Dzisiaj na przykład pacjentka po wejściu do gabinetu z uśmiechem oznajmiła, że nareszcie wie, że nie ma tej japońskiej choroby. Zdziwiona zapytałam, kto u niej podejrzewał japońskie zapalenie mózgu. Była to jedyna „japońska” choroba, o której pomyślałam. Może dlatego, że niedawno córka wybierała się do Wietnamu i zastanawiała się nad szczepieniem? Trudno mi powiedzieć. Przez chwilę patrzyłyśmy na siebie z pacjentką z obustronnym brakiem zrozumienia. W końcu pacjentka mi mówi, że była u endokrynologa i nie ma Hashimoto. Śmiałyśmy się obie.
Zabawne sytuacje zdarzają się często. Niedawno pani w gabinecie oznajmiła, że coś jej nie pasuje z kolejnością przyjęć i ja chyba przyjmuję znajomych poza kolejką. Próbowałam jej wytłumaczyć, że wszyscy moi pacjenci to znajomi i z tej strony patrząc ma rację. Mówiła mi, że kiedyś to był porządek, lista pacjentów na drzwiach gabinetu i wiadomo kto za kim. Tłumaczyłam, że RODO i nie wolno już, a kolega, który, próbując pokazać śmieszność takich ograniczeń, umieścił na drzwiach listę „pseudonimów” znalazł się w ogólnopolskiej prasie jako ciekawostka. Nie widziałam zrozumienia w oczach, ale jak pani nie ma innych problemów poza pilnowaniem „która godzina wchodzi”, to dobrze, bo chyba bardzo chora nie jest.
Dzisiaj znowu sporo pacjentów po zwolnienia niewypisane na SOR, bo system ZUS-u nie działał. Zastanawiam się czy według kolegów z oddziałów ratunkowych w POZ mamy inny system w ZUS-ie i u nas działa? Też nie działa. Optymistyczne jest to, że pacjenci powtarzają słowa doktora z SOR-u „lekarz rodzinny da sobie radę”. Traktuję to jako komplement, trzeba być optymistą. Przecież chyba koledzy z SOR-u wiedzą, że zwolnienie pisze lekarz po osobistym zbadaniu pacjenta i stwierdzeniu takiej konieczności, więc jak nie mogą wypisać z powodów technicznych, to może grzecznościowo zwróćmy się do kolegi z prośbą o wyręczenie nas. Przez kilka dni po wprowadzeniu obowiązkowych e- zwolnień od 1 grudnia 2018 takie prośby widziałam. Naprawdę!
Zadzwoniła do mnie koleżanka z innej przychodni z pytaniem, czy ma obowiązek na wizycie domowej podpisać się i potwierdzić podpis pacjenta. Pacjent bez kontaktu, po udarze, córka go zabrała do siebie ale nie ma dostępu do konta (i nie ma za co kupić ojcu leków!). Koleżanka była wczoraj na wizycie domowej, ale odmówiła, bo przecież nie wie, czy to jego podpis. Córka straszy NFZ-tem, TO PRZECIEŻ TYLKO PIECZATKA, CO JEJ SZKODZI. Uświadomiłam jej, że nie jest notariuszem, a przede wszystkim poświadczać nieprawdy, nawet dla „tak zwanego dobra pacjenta” nie wolno. Swoją drogą, ta koleżanka kiedyś pojechała na wizytę do pacjentki o godzinie 21, bo tyle czasu przyjmowała pacjentów w przychodni i usłyszała pod drzwiami, że pacjentka to teraz idzie spać i o tej porze wizyt nie przyjmuje. Musimy czasami wiedzieć, kiedy kończy się nasz obowiązek a zaczyna „judymowanie”.
Wioletta Szafrańska-Kocuń