Po prostu Kanada

Opublikowano: 26 października, 2019Wydanie: Medicus (2019) 11/20196,1 min. czytania

z Izabelą Chmielewską, stypendystką Polskiej Grupy Raka Płuc, adiunktem w Klinice Pneumonologii, Onkologii i Alergologii Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, rozmawia Anna Augustowska

  • Nie ukrywam, że Pani relacja z pobytu w Princess Margaret Hospital w Toronto, robi wrażenie.

– W czerwcu bieżącego roku dzięki Polskiej Grupie Raka Płuc odbyłam staż/wizytę obserwacyjną w Princess Margaret Hospital w Toronto. Moim opiekunem w tym ośrodku była prof. Natasha Leighl, znakomita, światowej sławy onkolog kliniczna, autorka ponad 100 publikacji naukowych. W 2019 r. została laureatką prestiżowej nagrody Amerykańskiego Towarzystwa Onkologicznego – Excellence in Teaching. Natomiast sam Princess Margaret jest jednym z największych ośrodków onkologicznych na świecie.

Już pierwszy dzień zrobił na mnie ogromne wrażenie. Przede wszystkim, kiedy obserwowałam prof. Leighl, kiedy wraz z asystentem odbywała wizyty u pacjentów. Wchodziła do gabinetu, gdzie czekał na nią pacjent wraz z dwu-, trzyosobową rodziną. Przywitanie wyglądało w tych sytuacjach, jak spotkanie dobrych znajomych. Rozmowa przebiegała w miłej i wesołej atmosferze. Po wymianie kilku niezobowiązujących, często żartobliwych zdań lekarz przechodził do rozmowy o chorobie zasadniczej – chorobie nowotworowej. Odpowiadał na wszystkie pytania, zazwyczaj wcześniej spisane przez pacjenta w notesie. Lekarz udzielał wyczerpujących informacji i ustalał właściwy plan leczenia zawsze razem z pacjentem.

 

  • Zauważyła Pani wiele różnic, które dzielą polski system opieki nad chorym od systemu kanadyjskiego. Na czym polegają?

– Przede wszystkim to inny rodzaj relacji lekarz – pacjent. Szacunek i ogromny poziom zaufania, jakim obdarza go pacjent, wymusza na lekarzu wysoką odpowiedzialność. Krótka chwila wprowadzenia w przyjazny nastrój ma bardzo duże znaczenie dla prawidłowego przebiegu wizyty. Często zapominamy, jak wielki lęk towarzyszy pacjentowi przed wejściem do gabinetu. Sztywna, zasadnicza postawa lekarza często ten lęk potęguje. Bycie z pacjentem tu i teraz, poświęcenie mu wystarczającej uwagi i czasu jest jednak możliwe tylko przy dobrej organizacji pracy. Obciążenie licznymi obowiązkami, wielozadaniowość, ogrom
biurokracji przypadający na lekarza w Polsce, generują wieczny pośpiech i ograniczenie czasu dla pacjenta. Z tego powodu często nie chcemy i nie rozmawiamy z członkami rodziny. Inaczej jest w Kanadzie, tam każdy pacjent przychodzi na wizytę z bliską mu osobą. Pacjent czuje się wówczas bardziej komfortowo. Rodzina od początku jest zaangażowana w proces terapeutyczny, nie jest całkowicie bezradna. Lekarz ma pewność, że nawet jeśli pacjent nie zapamięta wszystkich informacji, zanotuje je rodzina.

W mojej ocenie poziom opieki medycznej w Kanadzie jest na zdecydowanie wyższym poziomie niż u nas. Nie może być jednak inaczej, gdy nakład na służbę zdrowia jest dwa razy większy niż w Polsce. Istnieją jednak u nas możliwości, które wymagają tylko niewielkich, ale systematycznych zmian.

 

  • Lekarze mają też pomocników?

– To wolontariusze. W Princess Margaret Hospital była bardzo duża liczba kolorowo ubranych wolontariuszy, którzy pomagają pacjentom w prozaicznych sprawach – odnalezieniu rejestracji, podwiezieniu pod izbę przyjęć, wypełnieniu kwestionariuszy. Zaangażowanie osób dodatkowych odciąża personel i daje praktyczną pomoc pacjentom. Przy prawie zerowym koszcie dla szpitala. To jest zdecydowanie niewykorzystany potencjał w Polsce.

Rola pielęgniarki onkologicznej w Kanadzie jest kluczowa. To ona jest pierwszą osobą, która ma kontakt z pacjentem. Przeprowadza wstępną ocenę pacjenta, interpretuje podstawowe wyniki badań. Jest prawą ręką lekarza. W rozmowach z pielęgniarkami wyczuwa się prawdziwą radość i satysfakcję z wykonywanego zawodu. W Polsce skandaliczne jest to, że pielęgniarka z wyższym wykształceniem, często ze specjalizacją, po 12-godzinnym dyżurze musi przed końcem zmiany umyć dwudziestu pacjentów. Braki kadrowe, jedna salowa na oddziale, brak pomocy opiekunów medycznych powoduje frustrację, niezadowolenie i szybkie wypalenie w tej grupie zawodowej. Ucieczka za granicę wykwalifikowanych pielęgniarek, może wkrótce okazać się bolesna dla naszego systemu opieki zdrowotnej.

 

  • Są też podobieństwa – choćby w dostępie do diagnostyki?

– Wąskie gardło procesów diagnostycznych stanowią ograniczone możliwości pracowni tomografii komputerowych i rezonansu magnetycznego. Wraz z wydłużającym się życiem chorych z rakiem płuca zwiększa się ilość wykonywanych badań, co obciąża radiologów. Rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie obserwacji po leczeniu przez ośrodki satelitarne,
niekoniecznie centra onkologiczne zajmujące się terapią. Pacjent kierowany byłby przez lekarza rodzinnego na specjalistyczną wizytę kontrolna do onkologa w przypadku stwierdzonej progresji czy wznowy.

 

  • Porozmawiajmy teraz o badaniach klinicznych.

– W szpitalu uniwersyteckim, każdy pacjent bierze udział w jakimś badaniu klinicznym. Decyzję terapeutyczną rozpoczyna się od szukania odpowiedniego badania dla pacjenta. Nawet w tak dobrze rozwiniętym kraju jak Kanada, najnowocześniejsze leki są dostępne jedynie w fazie testów klinicznych. Rekrutacja pacjentów wg prof. Nataszy Leigh odbywa się głównie za pomocą nieformalnej sieci kolegów-lekarzy. Podobnie jak w Polsce nie ma funkcjonującej pełnej krajowej bazy danych badań klinicznych. W momencie inicjacji nowego projektu informacja jest przesyłana do zaprzyjaźnionych ośrodków w formie listu, newslettera etc. Widoczna jest jednak również bezpośrednia, prosta informacja zachęcająca pacjenta do udziału w badaniu.
Ogłoszenie wiszące na każdym korytarzu: ‘We want your poop for clinical trial’ dotyczące badania genetycznego mikrobiomu trafia do wyobraźni pacjenta szybciej niż naukowy opis projektu badania. Wiele badań klinicznych wprowadzanych jest na rynek kanadyjski z opóźnieniem. Firmy farmaceutyczne otwierają rekrutację na inne kraje dopiero po wyczerpaniu możliwości rekrutacji w USA. Odpowiedzią na to jest duża liczba badań akademickich. W Princess Margaret Cancer Center prowadzonych jest aktualnie ponad 90 badań różnych faz dotyczących raka płuca. Na stronie uniwersytetu zamieszczona jest przystępna wyszukiwarka badań klinicznych, dostępna dla lekarzy i dla pacjentów.

 

  • Rozwój naukowy w dziedzinie raka płuc skierowany jest przede wszystkim na personalizację medycyny?

– To prawda i poszukiwanie właściwie dobranego leku poprzez szeroko rozwinięte badania molekularne jest standardem. Immunoterapia jest dostępna, prawie dla każdego pacjenta na pewnym etapie leczenia. W przypadku braku refundacji, podobnie jak w Polsce, dostępne są programy rozszerzonego dostępu do nowoczesnych terapii. Programy te są dostępne jednak w sposób ciągły, do momentu uzyskania pełnego finasowania. Znacząca jest rola radioterapii. Podczas stażu miałam okazję obserwować dr Alexa Sun, wybitnego radioterapeutę, specjalistę radioterapii stereotaktycznej. Ta metoda jest powszechnie stosowana i doceniana. Dotyczy to pojedynczych zmian w klatce piersiowej, a przy nielicznych zmianach przerzutowych w ośrodkowym układzie nerwowym traktowana jest priorytetowo. Wybór odpowiedniej terapii zapada na bieżąco na podstawie konsultacji zespołu. Jedynie trudne przypadki omawiane są ze wszystkimi specjalistami na konsyliach wielodyscyplinarnych.

 

  • Czy warto odbywać takie medyczne podróże?

Zdecydowanie tak! Każdy wyjazd zagraniczny odświeża nie tylko naszą wiedzę medyczną, ale również sposób podejścia do chorego. Wizyta w Princess Margaret Cancer Center była niezwykle inspirująca. Ogromna wiedza i otwartość prof. Natashy Leighl motywuje do dalszego rozwoju. Pobyt w Toronto był doskonale zorganizowany przez Polską Grupę Raka Płuc. Na stronie Polskiej Grupy Raka Płuc www.polgrp.org w zakładce stypendia na bieżąco pojawiają się informacje o możliwościach wyjazdu na staż lub na konferencję zagraniczną.