Charyzma Marszałka
z prof. Andrzejem Wysokińskim, szefem Kliniki Kardiologii PSK4, piłsudczykiem z zamiłowania, rozmawia Anna Augustowska
- Zacznę przekornie – czy mundur i maciejówka już gotowe? Za chwilę święto 11 Listopada i zapewne piłsudczycy będą obecni na uroczystościach?
– Ależ oczywiście, stroje galowe są już od dawna używane i występujemy w nich na wszelkich państwowych i kościelnych uroczystościach narodowych, związanych z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Także w dniu 11 Listopada reprezentanci piłsudczyków będą składali wieńce pod pomnikiem Marszałka oraz wezmą udział w oficjalnych uroczystościach.
Noszone przez nas historyczne mundury są wierną kopią tych, które były używane przez marszałka Piłsudskiego oraz legionistów i według posiadanej dokumentacji są szyte przez nieliczne, wyspecjalizowane zakłady krawieckie m.in. w Świdniku i Biłgoraju. Nad jakością, wiernością i dokładnością wykonania czuwa prezes Zarządu Krajowego Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej, generał związku Stanisław Władysław Śliwa. Na Lubelszczyźnie władzę zwierzchnią sprawują generałowie Jerzy Cichocki oraz Stanisław Olszewski.
- Od kiedy Pan Profesor pasjonuje się postacią Marszałka? Może kryje się za tym historia rodzinna?
– Postacią marszałka Piłsudskiego zainspirował mnie już w dzieciństwie mój dziadek Robert Strużak, który był legionistą, piłsudczykiem, należał do POW, a w okresie międzywojennym był starostą w Janowie Lubelskim. Ciężko ranny w czasie bombardowania miasta we wrześniu 1939 r. cudem przeżył okupację. Od kiedy pamiętam, wielokrotnie, niezwykle barwnie opowiadał swoje losy dotyczące między innymi końca I wojny światowej, wojny polsko-sowieckiej, okresu sanacji, II wojny światowej a także ciężkich komunistycznych lat powojennych. Poza tym zawsze czułem sentyment do munduru, ponieważ ojciec był lekarzem, pułkownikiem, przez kilkadziesiąt lat ordynatorem oddziału chorób wewnętrznych Szpitala Wojskowego w Lublinie. Do wojska został wcielony w czasie wojny koreańskiej i od tego czasu stało się ono jego pasją, podobnie jak powołaniem była służba chorym i cierpiącym ludziom. Był lekarzem starej daty, o niezwykle szerokich horyzontach zainteresowań.
- Ale do Związku Piłsudczyków przyłączył się Pan niedawno?
– O istnieniu Związku Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej dowiedziałem się trzy lata temu od mojego kolegi z naszej kliniki Marka Prasała, który był już wcześniej jego członkiem. Wciągnęły mnie niezwykle interesujące opowiadania o licznych aktywnościach oraz działalności związku i wkrótce wstąpiłem w szeregi organizacji.
Nie wszyscy wiedzą, że Związek Piłsudczyków Rzeczypospolitej Polskiej – Towarzystwo Pamięci Józefa Piłsudskiego
(tak brzmi jego pełna oficjalna nazwa) powstał już dość dawno, bo 13 września 1988 r., z inicjatywy działaczy niepodległościowych, intelektualistów i aktorów, ludzi nauki, kultury i sztuki, kombatantów i żołnierzy WP. Od 1989 r. organizacja wydaje kwartalnik społeczno-historyczny „Piłsudczyk”, posiada odznakę z wizerunkiem marszałka J. Piłsudskiego i własny sztandar, którego uroczyste poświęcenie odbyło się 25 kwietnia 1993 r. w katedrze polowej WP, z udziałem córki Marszałka Jadwigi Piłsudskiej-Jaraczewskiej. Cele statutowe towarzystwa to propagowanie czynu i myśli państwowotwórczej Józefa Piłsudskiego, kształtowanie postaw obywatelskich zbieżnych z ideami, jakie głosił, patriotyczne wychowanie młodzieży, opieka nad miejscami pamięci narodowej, gromadzenie pamiątek związanych z Marszałkiem i czynem niepodległościowym. Ważnym, nadrzędnym zadaniem jest także współpraca ze szkołami i młodzieżą oraz organizacjami i stowarzyszeniami kultywującymi tradycje niepodległościowe.
Jedną z istotnych inicjatyw Zarządu Głównego było m.in. utworzenie Obywatelskiego Komitetu Budowy Pomnika Marszałka w Warszawie. Dzięki wielu staraniom i znacznemu wysiłkowi organizacyjnemu 14 sierpnia 1995 r., w 75. rocznicę Bitwy Warszawskiej – z udziałem prezydenta RP p. Lecha Wałęsy i Jadwigi Piłsudskiej-Jaraczewskiej – odsłonięto ten pomnik na placu jego imienia.
Wiele uwagi towarzystwo przywiązuje do obchodów uroczystości patriotyczno-narodowych, aktywnie uczestnicząc w świętach państwowych, niepodległościowych i kombatanckich. W stały kalendarz uroczystości niepodległościowych weszły także obchody rocznic związanych z Marszałkiem m.in.: 5 grudnia – dzień urodzin, 19 marca – dzień imienin, 12 maja – dzień śmierci.
Ważnym aspektem naszej działalności jest ponadto historyczna symbolika związkowa, gdzie obok odznak wprowadzono charakterystyczny strój organizacyjny i stopnie wojskowe. Zasady używania umundurowania oraz przyznawania stopni i odznaczeń określa regulamin, zgodnie ze statutem zatwierdzonym przez Zarząd Krajowy.
- Dlaczego postać Marszałka – tak przecież niejednoznaczna – jest dzisiaj, dla tak wielu współczesnych Polaków, wzorem i przykładem?
– Marszałek Piłsudski wbrew wszystkiemu i wszystkim budował w ludziach wiarę w przyszłą niepodległą Polskę i do tej niepodległości, po wielu latach zaborów, niewoli i poniżenia naród doprowadził. Był postacią niezwykle charyzmatyczną, dążył do państwa prawa i demokracji, ale z silną władzą wykonawczą wykluczającą anarchię. A jest to cecha bardzo cenna w rozdyskutowanym polskim społeczeństwie…
- A co Pana Profesora urzekło w historii Marszałka?
– Miłość do Polski, siła charakteru, cud nad Wisłą, dosadność i prostolinijność w wypowiedziach i podejmowaniu decyzji, a nawet liczne, znane historie miłosne.
- Na koniec chciałabym zapytać o pasję najważniejszą w życiu każdego lekarza – o medycynę.
– Wychowałem się w rodzinie lekarskiej i dyskusje dotyczące medycyny towarzyszyły mi od czasów dzieciństwa. Pomimo to jednak przez okres szkoły rozwijałem w sobie zainteresowania związane z ukochaną sztuką – malarstwem, rzeźbą, architekturą. Przez wiele lat byłem uczniem znanego lubelskiego artysty – malarza Zygmunta Bartkiewicza – mojego mistrza. Swoje prace malarskie i rzeźby wystawiałem między innymi na wystawach i konkursach twórczości amatorskiej, gdzie byłem nagradzany i miałem zdawać na architekturę. Ponieważ jednak takiego kierunku studiów w Lublinie nie było, po wielu intelektualnych rozterkach i dylematach w ostatniej chwili zdecydowałem się zostać w domu rodzinnym i wybrałem Wydział Lekarski Akademii Medycznej w Lublinie. Zwyciężyły rodzinne tradycje, pewny, solidny zawód i chęć pomagania innym.
- A kardiologia – dlaczego wybór padł na tę specjalność?
– W okresie, kiedy ukończyłem studia, o etat na uczelni było bardzo trudno i było to marzenie każdego młodego lekarza. Ponadto już na studiach miałem kontakt z wielkim autorytetem i twórcą lubelskiej kardiologii prof. Mieczysławem Kędrą. Dlatego też, kiedy w 1978 r. otrzymałem od ówczesnego kierownika Kliniki Kardiologii prof. Mariana Markiewicza, mojego mistrza i nauczyciela, propozycję pracy, z radością ją przyjąłem i decyzji tej do dzisiaj nie żałuję.