Otyłość – matka chorób cywilizacyjnych
Z Piotrem Dziemidokiem, kierownikiem Kliniki Diabetologii IMW w Lublinie, specjalistą wojewódzkim w dziedzinie diabetologii, rozmawia wiceprezes LIL Monika Bojarska-Łoś.
- W czasie XXVI Zjazdu Polskiego Towarzystwa Diabetologicznego w Krakowie, który odbył się w maju, dużo miejsca poświęcono chorobie otyłościowej. Jakie jest Twoje spojrzenie na tę chorobę?
Spróbuję odpowiedzieć krótko: otyłość to matka chorób cywilizacyjnych – o wymiarze zdrowotnym i psychologicznym (tym się zajmujemy jako medycy) oraz społecznym, tu rozwiązania są natury politycznej, a także finansowym – tu ocenia się, co jest skuteczne w ramach kosztów ponoszonych przez podatnika, i ma to wymiar finansowo-polityczny, a nie medyczny. Lecząc otyłość, stosujemy wreszcie profilaktykę cukrzycy, schorzeń emocjonalnych, sercowo-naczyniowych i układu ruchu.
- Czy osoby otyłe, według Twojej oceny, są stygmatyzowane?
Oczywiście, że są. W wielu badaniach wykazano, że osoby otyłe są oceniane gorzej niż osoby nieotyłe o podobnych umiejętnościach czy wiedzy. Druga strona medalu jest taka, że trudno zarządzać kanonami atrakcyjności za pomocą zarządzeń administracyjnych. Twarda prawda jest taka, że podoba się to, co się podoba, i każdy – niezależnie, czy otyły, czy chudy, wysoki czy niski – musi się zmierzyć z tym odbiorem społecznym.
- Czy presja bycia osobą szczupłą nie prowadzi do tego, że większość osób chce osiągnąć pożądany efekt najchętniej bez wysiłku i w krótkim czasie?
To jest podejście bazujące na elementach racjonalności wymieszanych z elementami magicznymi. Jeśli można coś zrobić dla siebie szybko i małym wysiłkiem, to dlaczego nie? Problem polega na tym, że zazwyczaj nie można. W życiu obowiązuje zasada 10 tys. opisana w książce Malcoma Gladwella Outliers. Aby osiągnąć w czymś mistrzostwo, musisz temu poświęcić 10 tys. godzin, poza tym trzeba jeszcze mieć talent i szczęście w tej dziedzinie. Skoro potrzebujemy 10 tys. godzin, żeby osiągnąć sukces, to dlaczego zmodyfikowanie swojej sylwetki, profilu metabolicznego, a nawet charakteru – tej duszy – miałoby być darmowe, bez wkładania w to wysiłku. I tu właśnie oczekiwanie, że jedna wizyta u lekarza zmieni życie, jest elementem magicznym – albo dieta przez miesiąc, albo ćwiczenia fizyczne przez tydzień, albo leczenie farmakologiczne przez kwartał. To jest właśnie oczekiwanie na magiczne załatwienie sprawy.
- Jedna z sesji na zjeździe PTD miała tytuł „Otyłość – choroba duszy i ciała”. Czy – według Twojej oceny – otyłość jest bardziej chorobą duszy, czy ciała?
Każda choroba ciała przysparzająca cierpienia jest chorobą duszy. Uważam, że to mieszana choroba psychosomatyczna z dodatkiem epigenetyki i genetyki. Jednak u źródeł jest prosta zasada: jeśli wniesiesz więcej, niż wydatkujesz, masz przyrost masy ciała. Reszta jest semantyką.
- Jak prowadzić edukację na temat żywienia i wysiłku fizycznego dla pacjenta z chorobą otyłościową, tak by była skuteczna? Co jest ważniejsze: wiedza pacjenta na temat choroby czy motywacja do działania? Co przyniesie większe efekty: wędka czy ryba?
Wydaje mi się, że nikt nie ma na to gotowej odpowiedzi, bo gdyby miał, to można byłoby zauważyć redukcję otyłości w populacji, a tego nie widać. Już 20 lat temu w ramach oddziału diabetologii, na którym pracuję, prowadziliśmy pododdział leczenia otyłości. Potem go zamknęliśmy, ale teraz ponownie otwieramy po przemyśleniach i w nowej sytuacji medycznej.
Po kolei – wędka jest potrzebna długoterminowo, dlatego na oddziale będziemy uczyć pacjentów ćwiczeń, które wzmocnią mięśnie. W poradni będziemy egzekwować wykonywanie tych ćwiczeń za pomocą testów sprawności. Ich schemat opracowaliśmy z przyjaciółmi z Kliniki Rehabilitacji. Jest to gotowy, powtarzalny schemat do wdrożenia w warunkach domowych, bez specjalistycznego sprzętu, bieżni i błyskających światełek. Każdy ma w domu podłogę, krzesło i ścianę – to wystarczy do ćwiczeń w warunkach domowych. Wprowadzimy ambulatoryjne systemy weryfikacyjne poradni, które zajmą dwie, trzy minuty. Co do diety: przy posiłkach będziemy uczyć pacjentów właściwego żywienia tylko poprzez konkretne przykłady. Do tego pomoc psychologiczna. To będzie wędka. Gdy ktoś umiera z głodu, nie potrzebuje wędki, ale ryby, a więc diety, dietetyka, internisty lub diabetologa do leczenia i diagnozowania chorób towarzyszących, a czasami farmakoterapii.
Pododdział Leczenia Otyłości w Klinice Diabetologii będzie liczył osiem łóżek. Pracownia Leczenia Otyłości w Poradni Metabolicznej IMW dopiero się otwiera. W leczeniu choroby otyłościowej mamy wieloletnie doświadczenie, wśród wszystkich dziedzin medycyny łącznie z endokrynologią – pewnie największe, a pacjentów jest tylu, że chwały wystarczy dla wszystkich.
Na końcu informacja dla potrzebujących operacji bariatrycznych: od wielu lat współpracujemy z najlepszymi ośrodkami w Polsce.
I jeszcze jedna rzecz: bez pomocy Dyrekcji Instytutu nie byłoby możliwe otwarcie tego pododdziału. Za tę ogromną pracę, żeby utrzeć tę mieszaninę składającą się z interny, diabetologii, dietetyki, fizjoterapii, rehabilitacji, opieki pielęgniarskiej, psychologii – chcę podziękować wszystkim, którzy mi uwierzyli i poświęcili swój czas na stworzenie nowego oddziału. Życie nie zawsze jest sprawiedliwe, czasami grasz takimi kartami, jakie masz – dotyczy to też naszych pacjentów z chorobą otyłościową. Ale żeby wygrać, trzeba zagrać, znać reguły gry, poświęcić 10 tys. godzin i na końcu mieć trochę szczęścia.
- Dziękując, Piotrze, za rozmowę, nawiążę do cytatu, który często przytaczam szczególnie w odniesieniu do spraw zawodowych: „Chwały wystarczy dla wszystkich” – to jednocześnie tytuł książki M. Blissa o historii odkrycia insuliny. Ciekawa lektura nie tylko dla diabetologów.