Serial prawie codzienny…
22 stycznia
Wcale się nie zdziwię, jeżeli w najbliższym czasie odgórną i przemyślną… i przemyślaną decyzją naszych nieomylnych władz „JĘZYKIEM NIENAWIŚCI” obowiązkowo, w ramach świadczeń medycznych, będą musieli zająć się laryngolodzy a „MOWĄ NIENAWIŚCI” logopedzi. W końcu każda epidemia wymaga szybkiej i zdecydowanej reakcji władzy, publicznego wskazania odpowiedzialnych za likwidację zagrożenia i rozliczenia ich z efektów terapeutycznych. O przyczynach i roznosicielach tej epidemii jakoś się nie mówi. Już współczuję specjalistom obu wspomnianych dziedzin naszej medycyny.
23 stycznia
Ludzie, co się dzieje z tym krajem?! Co się dzieje?! Z nerwów nawet chorować spokojnie nie można! Nie wiem, co będzie dalej, ale mam cichą nadzieję, że sztandarową pieśnią tzw. prawdziwych Polaków nie stanie się jednak nowa przyśpiewka „Hejt, hejt, hejt sokoły!”. Mam nadzieję. Pewności nie.
24 stycznia
Współlokator spod okna zwierzył mi się, że spotkał na korytarzu pacjenta, z którym łóżko w łóżko dwa lata temu leżał na internie – „Dziwne, tu niby się ucieszył ze spotkania, niby rozmawiał, ale natarczywie przypatrywał się mojemu breloczkowi!”. Powiedziałem – „Może mu się podobał?”. A sąsiad na to – „Możliwe. Albo może rozpoznał”. No, na szpitalnych szafkach ciasno, można się pomylić, co czyje.
25 stycznia
Jeden z sąsiadów jest już w czwartej dobie po operacji a jeszcze nie oddał gazów. Lekarze się niepokoją, my nie. Wiem, że to może wyglądać egoistycznie, ale w rzeczywistości to objaw pozytywnego nastawienia do człowieka. Przecież na dworze zimno, strach okno otworzyć, poza tym smog. A to by mogło przecież jeszcze bardziej pogorszyć stan zdrowia sąsiada.
27 stycznia
Nie mogę zapomnieć tego odgórnego zarządzenia dotyczącego odstrzału dzików na terenie całego kraju, łącznie z premiowaną eliminacją ciężarnych loch. W głowie mi się takie barbarzyństwo nie mieści. Mam nadzieję, że ogólnospołeczny sprzeciw uratuje te zwierzęta a inne lochy (średniowieczne zwłaszcza) mogą się przydać jako miejsce sądowego nakazu pobytu pomysłodawców i wykonawców tej kretyńskiej decyzji. Dziki to jedno, a drugie, że kraj coraz bardziej dziczeje i jeszcze wiele być może równie wystrzałowych pomysłów przed nami. Oby nie.
30 stycznia
Wczoraj wyłożyli w szpitalu trutkę na szczury, dzisiaj się na tym wywalił jeden starszy asystent, podobno bardzo porządny człowiek. Sąsiad leżący obok mnie cynicznie cicho stwierdził, że jednak w nowej rzeczywistości mamy coraz większe sukcesy w walce ze szkodnikami. Nie przyznałem mu racji, ale pewną dozę wątpliwości na moment we mnie zasiał. W końcu sianie dzisiaj to już coraz bardziej rozpowszechniająca się umiejętność i coraz groźniejsze staje się to, co się zasiewa, sieje i rozsiewa wśród ludzi. A grunt, niestety, jakby coraz bardziej żyzny i podatny. Plony też coraz obfitsze.
3 lutego
Podobno w ramach nadal trwającej dobrej zmiany w szpitalach ma wzrosnąć stawka na wyżywienie chorych. No, zawsze to o jeden, góra dwa plasterki kiełbasy zwyczajnej więcej. I to cieszy.
5 lutego
Jak na zamówienie ciotka przyniosła wczoraj garnek prawdziwego, domowego bigosu. Nastało prawdziwe salowe święto, bo podzieliłem się z wszystkimi sąsiadami zakładając, że każdy wie, co mu wolno, a co nie. Okazało się, że nie wszyscy wiedzieli i personel miał potem trochę pozaplanowych zajęć. Ale piękne wspomnienia zostały. Ślady po nich tu i ówdzie też.
8 lutego
Próbuję się zmuszać do oglądania telewizji zainstalowanej w szpitalu, ale nie mogę. Może przez te wszystkie brane leki wzrok i słuch już nie ten, bo co innego widzę, co innego słyszę a co innego faktycznie jest. Jeszcze mi tylko rozdwojenia jaźni brakowało.
12 lutego
Załamana żona odwiedzając sąsiada powiedziała, że ceny prądu tak idą w górę, że aż człowieka prąd przechodzi. Myślę, że wszelkie pojęcie też. Ale cóż, pod prąd póki co jeszcze nie pójdziemy, z prądem czasami wstyd, więc na razie trzeba się z tym pogodzić. Zwłaszcza że to nie jest prąd stały, tylko zmienny, a na zmiany (prądu też) nie mamy żadnego wpływu. A napięcie rośnie i być może w następnej kolejności czeka nas uziemienie. Dla bezpieczeństwa oczywiście. Naszego podobno też.
15 lutego
Jednak podobno idzie ku dobremu. Przynajmniej u mnie, bo według ostatnich badań te zrosty powoli puszczają. Rzeczywiście czuję jakby mniejsze skrępowanie. Oczywiście mówię o swoich jelitach nie elitach. Tam żadnego skrępowania nie czuć, co zresztą widać i słychać. Trudno, ważne, że u mnie lepiej.
Irosław Szymański