Tunel bez światełka

Opublikowano: 2 marca, 2018Wydanie: Medicus (2018) 03/20182,5 min. czytania

Szkoda gadać

Mam głębokie przekonanie, że do końca kadencji można kilka rzeczy w systemie zdrowia poprawić i usprawnić. To sprawy ważne dla pacjenta, dla którego ten system funkcjonuje – przekonywał minister zdrowia Łukasz Szumowski w styczniu Naczelną Radę Lekarską. Wyważony ton rozmowy, okrągłe zdania i nienaganne maniery nowego ministra, zamiast zarozumiałych połajanek i lekceważenia są tylko środkiem, a nie celem samym w sobie. Pokusa, żeby iść na skróty i nie pytać innych o zdanie, jest wielka. Przywiązanie do własnego pomysłu, przekonanie o jego zbawiennym znaczeniu, to naturalna cecha autorów projektów ustaw i rozporządzeń. Szkoda, że ani na chwilę nowy minister się nie zająknął, że już 5 stycznia stary wiceminister zdrowia Marek Posobkiewicz w odruchu na masowe wypowiadanie przez lekarzy klauzuli opt-out, przygotował projekt zmiany ustawy o zawodach lekarza i dentysty.

Krótko mówiąc, chodzi o umożliwienie lekarzom spoza Unii odbywanie stażu podyplomowego na zasadach obowiązujących obywateli polskich. Czyżby więc Ukraińcy i Białorusini, Arabowie od Maroka po Pakistan, bez konieczności nostryfikacji dyplomów i wykazania się biegłością w języku polskim, byli obsadzani na dyżurach zamiast krnąbrnych polskich lekarzy? Tymczasem, niejako w nagrodę, nasza rodzima młodzież lekarska będzie mogła ubiegać się o wolne miejsca specjalizacyjne na terenie całego kraju. Już widzę tę radość na licach młodych adeptów medycyny z Lubartowa czy Biłgoraja ze zdobycia swej upragnionej rezydentury we Wrocławiu czy Gdańsku. Jeśli to jest „światełkiem w tunelu”, o którym wszem i wobec trąbi minister zdrowia i jego otoczenie, to zastanawiam się, jak długi jest ten tunel.

Ale wiceminister Posobkiewicz kroczy jeszcze śmielej. Chce wprowadzenia finansowej umowy lojalnościowej dla specjalizujących się lekarzy. Czyli dobrowolnego zobowiązania się lekarza do odpracowania w Polsce, po uzyskaniu tytułu specjalisty, co najmniej tego samego okresu, kiedy otrzymywał dodatkowe wsparcie finansowe, wynikające z umowy. Czyli swoistego bata na lekarzy, ukręconego na nich w związku z zapowiadaną migracją do zachodniej Europy. Takie rozwiązanie byłoby wielce wątpliwe w świetle konstytucji, która gwarantuje darmowy system kształcenia w Polsce. Jako żywo, przypomina mi to lata siedemdziesiąte ubiegłego stulecia, kiedy do uzyskania paszportu na wyjazd za żelazną kurtynę wymagano od lekarza podpisania weksla o wartości kosztów studiów.

Przekonanie ludzi do tego, aby robili dokładnie to, czego chce władza, jest o wiele prostsze niż to się może komukolwiek wydawać. Manipulowanie ludźmi, również lekarzami, było, jest i będzie aż po kres cywilizacji. Najważniejsze, by młodzież lekarska nakłaniana do kapitulacji i rezygnacji ze swych praw i osobistego interesu, nie uwierzyła rządowym PR-owcom, że beneficjentem ich poświęcenia będzie zawsze pacjent. Reszta tkwi w pokładach ich wyobraźni, talentu, entuzjazmu i młodzieńczego sprytu.

Marek Stankiewicz