Helena Rodziewicz (1925-2017), Teresa Widomska-Czekajska (1936-2017), Joanna Biegaj-Fic (1980-2017), Jan Borowicz (1933-2017)

Opublikowano: 2 marca, 2018Wydanie: Medicus (2018) 03/20189 min. czytania

Helena Rodziewicz (1925-2017)

„W Dzień deszczowy i ponury… lwowskie dzieci idą tułać się po świeci”. Te słowa lwowskiej piosenki z I wojny światowej są wyrazem losu, jakiego doświadczyła polska młodzież Lwowa.

Helena Rodziewicz z domu Żółkiewicz urodziła się w 1925 r. we Lwowie. W czasie okupacji niemieckiej, po ukończeniu kursu buchalterii, pracowała w biurze. Od lutego 1942 r. rozpoczęła działalność w AK ps. „Hanka”, początkowo jako łączniczka, potem instruktorka kursów łączności. Po rozwiązaniu Armii Krajowej do sierpnia 1945 r. organizowała pomoc dla internowanych i aresztowanych przez Sowietów żołnierzy AK. We wrześniu 1945 r. została wraz z rodziną ekspatriowana ze Lwowa do Bytomia. W październiku 1945 r. zdała egzamin maturalny w Bytomiu. Po ukończeniu kursu pielęgniarskiego pracowała w szpitalu w Bytomiu. W 1946 r. rozpoczęła studia lekarskie na Wydziale Lekarskim UMCS, dyplom lekarza otrzymała w 1952 r. w AM w Lublinie. W 1948 r. rozpoczęła w pracę w Klinice Dermatologicznej AM w Lublinie, najpierw jako laborant potem asystent, i od 1964 r. adiunkt. W 1954 r. uzyskała I stopień specjalisty w zakresie dermatologii i wenerologii, w 1957 r. II stopień. W 1964 r. uzyskała stopień doktora medycyny w AM w Lublinie. W 1956 r. zorganizowała pracownię mykologiczną, w 1963 r. zorganizowała Oddział Dziecięcy i była jego pierwszym ordynatorem. Jej zainteresowania naukowo-badawcze dotyczyły problemów leczenia schorzeń grzybiczych, zwłaszcza u dzieci. Opracowała epidemiologię grzybic na Lubelszczyźnie. Aktywnie działała w lubelskim oddziale Polskiego Towarzystwa Dermatologicznego, opublikowała 27 prac naukowych w czasopismach krajowych i zagranicznych. Od 1955 r. współpracowała, a od 1971 do 1991 r. pracowała w Wojewódzkiej Przychodni Skórno-Wenerologicznej w Lublinie prowadząc poradnię dziecięcą i kierowała Sekcją Organizacyjno-Metodyczną. W 1955 r. zorganizowała zakład leczniczy zwany Izolatorium Przeciwgrzybicznym w Tuligłowach koło Krasnegostawu, prowadzone
przez Zgromadzenie Sióstr Służebniczek NMP, gdzie leczono dzieci z grzybicą skóry i przez blisko 50 lat opiekowała się małymi pacjentami. Zawód lekarza był spełnieniem marzenia z dzieciństwa, wykonywała go z poczuciem życzliwości i służby dla pacjenta, życzliwej pomocy młodszym kolegom i jak napisano w opinii służbowej, była „przyjacielem ludzi, a zwłaszcza dzieci, szanowana przez współpracowników i chorych”. Po przejściu na emeryturę, nie zaprzestając pracy lekarskiej, poświęciła swój czas miastu dzieciństwa, angażując się w działalność na rzecz Kresów Wschodnich RP, przywracaniu pamięci o historii i roli Lwowa w dziejach Polski. Uczestnicząc w pracach Towarzystwa Miłośników Lwowa Oddział w Lublinie przygotowała duże wystawy historyczne „Lwów zawsze wierny” i „Pamięci Orląt Lwowskich”, wystąpiła z inicjatywą wzniesienia pomnika poświęconego pamięci zamordowanych w 1941 r. profesorów lwowskich. Z zamiłowaniem kolekcjonowała pamiątki lwowskie i dzieliła się swoją wiedzą o historii Lwowa z młodzieżą i podczas spotkań lekarzy emerytów Lubelskiej Izby Lekarskiej. Za swoją działalność zawodową i społeczną została uhonorowana Krzyżem Armii Krajowej, Srebrnym Krzyżem Zasługi, Odznaką Weterana Walk o Niepodległość, odznaką „Za wzorową pracę w służbie zdrowia”, Złotą Odznaką Towarzystwa Miłośników Lwowa i Krzyżem II Obrony Lwowa. Była osobą o wszechstronnych zainteresowaniach, niezwykle taktowną, życzliwą, dobrą i skromną, dla której najważniejszym celem była troska o rodzinę i której była ostoją.

Przywołując Cycerona można powiedzieć, że świadomość spędzonego życia i pamięć wielu dobrych czynów jest dla człowieka radością i pomimo bólu w chwili rozstania, także dla Jego bliskich.

Syn Tomasz Rodziewicz,
dr n. med. Bogusław Wach

Teresa Widomska-Czekajska (1936-2017)

Niektóre pożegnania są wyjątkowe i bardzo trudne, szczególnie gdy dotyczą osób bliskich, z którymi łączą dziesiątki lat pracy, wspólnych przeżyć, trosk i radości. Pani Profesor Teresa Widomska-Czekajska urodziła się 23 stycznia 1936 r. w Drzewcach, w rodzinie inteligenckiej. W 1953 uzyskała świadectwo dojrzałości w III Liceum Ogólnokształcącym im. Unii Lubelskiej. Następnie rozpoczęła studia na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Lublinie. Dyplom lekarza otrzymała w 1960 r. i całe swoje życie związała z naszą uczelnią. Najpierw pracowała w Zakładzie Chemii Ogólnej AM, później od 1963 r. w I Klinice Chorób Wewnętrznych, przekształconej w 1970 r. w Klinikę Kardiologii.

W trudnych latach transformacji ustrojowej w Polsce w okresie 1981-1984 była Prorektorem ds. Klinicznych i Kształcenia Podyplomowego Akademii Medycznej, później Dziekanem Wydziału Pielęgniarstwa (1987-1990). Należała do współorganizatorów Katedry Nauk Humanistycznych AM i przez 5 lat pełniła obowiązki kierownika tej katedry oraz Zakładu Etyki. Przez 10 lat od 1996 r. do 2006 r. kierowała Katedrą i Kliniką Kardiologii Akademii Medycznej w Lublinie w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 4. Przez wiele lat była Konsultantem Regionalnym ds. Kardiologii oraz przewodniczącą
Lubelskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Należała do członków założycieli Lubelskiego Oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Lekarzy Polskich oraz była jego wieloletnią przewodniczącą.

Optymistycznie nastawiona do życia, głęboko wierząca w Boga – gdy doradzała w sytuacjach trudnych i wydawałoby się bez wyjścia. W każdym niepowodzeniu i kłopocie potrafiła znaleźć promyk nadziei. Była niezwykle wymagającą szefową, ale kiedy sytuacja tego wymagała stawała się kochającą i troskliwą matką. Niezwykle ciepła i wrażliwa na ludzkie cierpienie, całe swoje życie poświęciła rodzinie, chorym i lubelskiej kardiologii. Ciężko przeżyła wczesną śmierć swojego męża i sama dzielnie wychowała dwie córki na równie prawych i wartościowych ludzi. Pozostanie na zawsze w naszej pamięci i w naszych sercach jako osoba wyjątkowa, autorytet, lekarz i nauczyciel akademicki starej daty. Droga, Kochana Pani Profesor, będzie nam Pani bardzo brakowało.

Prof. dr hab. n. med. Andrzej Wysokiński

Katedra i Klinika Kardiologii

Uniwersytetu Medycznego w Lublinie

 

Joanna Biegaj-Fic (1980-2017)

Joasia odeszła, ale nie umarła. Tak trudno powiedzieć o Niej to, co najważniejsze. Trudno mówić, ale jeszcze trudniej nie mówić. Zawsze pozostaje niedosyt. Nigdy też nie można się przygotować na pożegnanie. Dobiera się słowa, ale żadne nie wystarczą, by wyrazić wszystko, co by się chciało.

Każdemu rozstaniu towarzyszy smutek i żal. To jest rzecz naturalna. Wierzymy, że Joasia, którą pożegnaliśmy, żyje też w postaci Dobra, jakie zostawiła po sobie. To przekonanie jest dla nas pociechą i umocnieniem. Człowiek prawy, uczciwy nie umiera w ludzkiej pamięci. Żyje nadal w ludziach przez swoje dobre czyny i słowa, przez przykład swego życia.

Nikt – ani najbliższa rodzina, ani inni bliżsi i dalsi krewni śp. Joanny, ani my wszyscy, z potrzeby serca towarzyszący Zmarłej w ostatniej drodze – nie możemy powiedzieć, że już Jej nie ma pośród nas. Jest, jest na pewno z nami, tylko w inny sposób niż dotychczas. Pozostała w środowisku, w którym żyła tyle lat. Jest wciąż w pamięci wielu ludzi, w ich sercach. Pamiętają słowa, które do nich mówiła. Pamiętają zachowania swojej Mamy, Żony, Córki, Siostry, Przyjaciółki i Koleżanki, które były dla nich wzorem. Wspominają różne sytuacje. Opowiedzą o nich swoim dzieciom i bliskim, bo imponowała swoją wiernością poglądów i odwagą.

Każda śmierć wywołuje w nas naturalny odruch buntu. Nie rozumiemy, dlaczego tak się musiało stać. Dlaczego teraz. Wydaje się, że osoba, która odeszła, tak wiele miała jeszcze do zrobienia. Ten sprzeciw jest zrozumiały. Zrozumiały jest żal, zrozumiałe są łzy i wszystko, co towarzyszy ostatnim pożegnaniom. Ale w liturgii pogrzebowej jest wyraźnie powiedziane: „Życie człowieka zmienia się, ale się nie kończy”. Całe ludzkie życie Joasi prowadzi do wielu głębokich refleksji o życiu. Warto choć niektóre z nich przypomnieć. Gdzie tylko można, tam trzeba żyć dobrze. Wiedząc, jak ludzie są wybuchowi i niecierpliwi, nasza droga Joasia przemawia do nas teraz, kiedy przejmujemy jej dziedzictwo. Niech odtąd nikt nie słyszy z Twoich ust żalów na życie innych ani ty sam nie narzekaj na swoje – pewnie to chciałaby nam powiedzieć. Bardzo dbała o serdeczną jedność swoich najbliższych.

Takie zasady były bliskie Joasi, która zgłębiała tajemnice Dobra i Zła w swoim życiu.

Joasiu, pozostaniesz w naszej pamięci na zawsze!

Prof. zw. dr hab. med. Anna Kwaśniewska

oraz Przyjaciele z Kliniki Położnictwa
i Patologii Ciąży ze Staszica

 

Jan Borowicz (1933-2017)

30 XI 2017 r. odszedł od nas na zawsze Jan Borowicz. W latach 1952-58 studiował na Wydziale Lekarskim Akademii Medycznej w Lublinie. Po studiach wraz z żoną Heleną otworzył Ośrodek Zdrowia w Piotrowicach, który następnie rozbudował i przez 20 lat był jego kierownikiem, jednocześnie uzyskując specjalizację z chorób wewnętrznych. Czynnie uczestniczył w wielu szkoleniach i zjazdach z dziedziny chorób wewnętrznych, a szczególnie kardiologii.

W latach 1979-1998 roku został ordynatorem Oddziału Chorób Wewnętrznych Powiatowego Szpitala w Bychawie. Pod jego kierownictwem wielu lekarzy uzyskało specjalizację I i II stopnia z zakresu chorób wewnętrznych.

Był sumiennym, odpowiedzialnym, szanowanym lekarzem, wymagającym przełożonym, dzielącym się swoją wiedzą oraz doświadczeniem, oddanym swojemu zawodowi, a jednocześnie życzliwym Przyjacielem i Kolegą. Zdaniem wielu współpracowników, praca z nim należała do wielkiej przyjemności. Jego poczucie humoru zjednywało mu przyjaciół.

Prawdziwy lekarz, otwarty na ludzi, wyjątkowo pracowity o rzadko spotykanej błyskotliwości, nagradzający mądrość, szlachetność i odpowiedzialność. Przepojony ideami humanizmu był wrażliwy na cierpienie, kochał chorych. Nie szczędził czasu, by wysłuchać swoich pacjentów, pocieszyć, udzielić bezinteresownej pomocy.

Kochał teatr, muzykę, literaturę i znajdował czas, by uczestniczyć w bieżących wydarzeniach kulturalnych.

Zawsze z ogromną miłością i szacunkiem mówił o swojej rodzinie. Dumą i radością napawała go świadomość, że pozostawia godnych kontynuatorów i następców Jego zawodowej pasji w osobach dzieci – lekarzy: Joanny, Barbary i Janusza oraz wnuków. Dla rodziny był najukochańszym mężem, ojcem, dziadkiem, bratem oraz wielkim autorytetem.

Żegnaj Drogi Mężu, Ojcze, Dziadku, Przyjacielu!