Z pamiętnika pacjenta
Wesoły urolog
Od lat nie lubię zimy, bo stała się byle jaka. Pamiętam jeszcze takie, że trzeba było kopać w śniegu tunele, żeby dojść do studni. Teraz, gdy piszę ten felieton, za oknem jest plus dwa. Ten plus połączony z wilgocią powoduje, że wolałbym minus pięć bez chmur i wiatru, bo byłoby cieplej. Nie wiadomo w co się ubrać, nie wiadomo, co może dopaść po drodze i z czym się wróci do domu. Wydawałoby się, że największymi zagrożeniami dla zdrowia powinny być teraz przeziębienia, grypa i nowe mutacje covidu. Zresztą na ulicach widać ludzi kaszlących i przejawiających niewielką ochotę do życia w tych warunkach.
W okolicach świąt przeglądałem reklamy w kilku telewizjach z myślą, że być może coś mnie zmobilizuje, żeby wybrać się do apteki i kupić nareszcie coś skutecznego na katar. Po dwóch dniach ślęczenia przed telewizorem i przyglądania się tym wszystkim propozycjom doszedłem do wniosku, że najbardziej podstępną obecnie chorobą jest półpasiec. Jeżeli natychmiast się nie zaszczepię przeciwko temu draństwu, to dopiero mnie będzie bolało. Przez tyle lat człowiek żył bez świadomości, że ten wredny wirus czai się za każdym rogiem i co trzeci z nas się z nim zderzy. Nawet nie wiem, skąd się bierze, czy przez dotyk, czy drogą kropelkową, czy przez niewinny pocałunek w rękę, czy nie daj, Boże, drogą płciową, nie wymieniając żadnej płci, bo jest ich więcej niż kiedyś. Wniosek z tego jest jeden: nie wiem, skąd się bierze, ale wiadomo, że trzeba się zaszczepić.
Umówiłem się więc z moim kumplem urologiem, z którym się zaprzyjaźniłem podczas pierwszej wizyty, żeby mi to wyjaśnił.
Spotkaliście kiedyś wesołego urologa? Ja trafiłem właśnie na takiego w swoim wieku. Zareagował na mój widok tak, jakby od 50 lat czekał na mnie w tym gabinecie.
- O pan Krzysztof! Nareszcie! Co pana do mnie sprowadza, panie Krzysztofie?
- Niech pan zgadnie.
- Co tu jest do zgadywania?! Mniemam, że jak w starym samochodzie, cewka się zużyła i przyszedł czas na nową. Sika pan normalnie czy alfabetem Morsa?
- Morsem to znaczy jak?
- Kreska, kropka, kropka, kropka, kropka, kreska.
- A jak powinno być? – zapytałem, symulując starszą nieświadomość.
On odpowiedział, śpiewając:
- Szumi dokoła las, czy to jawa, czy sen.
- W nocy mi szumi częściej.
- A jak się pan wtedy czuje, panie Krzysztofie?
Teraz zaśpiewałem i ja:
- Nieś po błocie w dal, w zapłakany świat, przemoczone pod plecakiem 70 lat.
Gdy wychodziłem z jego gabinetu, kolejny pacjent, patrząc na mnie, zapytał tylko:
- Czy wyście z doktorem nie byli przypadkiem w partyzantce?
Wybieram się do niego z przyjacielską wizytą za kilka dni. Ciekawy jestem, z jaką piosenką skojarzy półpaśca.
Krzysztof Daukszewicz